niedziela, 21 czerwca 2015

Ogród w czerwcowej odsłonie.....

Wszystko w życiu jest po coś...to moje główne życiowe przesłanie..
I naprawdę łatwiej jest żyć gdy autentycznie  tak się czuje. Choć jest to ogromnie trudne, to jednak możliwe do wprowadzenia w życie...ciągła nauka, praktykowanie, wyciąganie wniosków z tego co było, nawet z tych zdarzeń najtrudniejszych, pozwala żyć w poczuciu spełnienia, celu i szczęścia po prostu, tzw. szczęścia bez powodu:)
Dostrzeganie rzeczy dobrych, przekształcanie afirmacji złych w dobre, postrzeganie rzeczy małych, ale jakże pięknych, poddanie się temu co daje los, to wszystko sprawia, że życie jest piękne, że ma sens i że jest po coś....
Nie pisałabym tego, gdybym tak nie czuła sama, gdybym tego wszystkiego nie doświadczała. Codzienne wydarzenia, dotychczasowe doświadczenia, często bardzo trudne, ogrom obowiązków ( większość z nich na własne życzenie ), uczy mnie nieustannie, codziennie, krok po kroku  doceniać to co w życiu naprawdę jest ważne, cieszyć się z tego co jest i z pakorą przyjmować to co życie niesie:)))
Skupiam się na tym co jest piękne, poszukuję piękna w przyrodzie, naturze, pozytywnych ludziach...
Stąd mój blog, miejsce w którym chcę się dzielić z Wami Moi Drodzy tym co piękne i co dobre, tym jak uczę się nieustannie, dzień po dniu dostrzegać życie jako najpiękniejszy dar, tym co sprawia, że świat jest tak po prostu piękny i dobry !!!
Dzisiaj będzie mój ogród, miejsce które tworzę od paru już lat z ogromną miłością i zaangażowaniem i choć pokazuję go już nie pierwszy raz  to za każdym razem mam wrażenie, że na nowo...
Każdego dnia zachodzą w nim przemiany, zarówno naturalne, jak i te które tworzę ja, każdego dnia czuję się w nim cudownie, i za każdym razem jak wracam do domu, przechadzam się rankiem po zroszonej rosą trawie, wiem, że jest to moje miejsce na ziemi i choć nie wiem gdzie mnie los i życie poniesie, to wiem jedno, że dziś, że w tej chwili mój ogród i mój dom to miejsce, miejsce które tworzę z miłością i pasją.
Choć nie mam żadnej fachowej wiedzy ogrodniczej, nie skończyłam żadnych kursów, ani szkoły w tym temacie, to tworzenie i urządzanie go sprawia mi ogromną radość, jest kolejną moją pasją, a jak wiadomo jak się robi coś z pasją to nie tylko daje to zadowolenie, ale  poczucie spełnienia, zrealizowania celu i takiej nieopisanej radości, satysfakcji...
No cóż, chyba wystarczy słów, zapraszam do mojego ogrodu w czerwcowej odsłonie...

Czerwcowy  początek, dzięki "nieplanowanej zmianie planów "spędziłam w domu, w ogrodzie. Mogłam spokojnie rozplanować sobie ogrodowe prace, w słonecznej aurze, wśród roślin, w moim relaksacyjnym kąciku przy filiżance pysznej herbaty powstał plan ogrodowych  zadań na czerwiec ...



Koniec maja i początek czerwca to zdecydowanie czas wszelkich różaneczników, u mnie azalii i rododendronów. Jak wiadomo, aby co roku pięknie kwitły powinno się w momencie kiedy przekwitają wyłamywać ich kwiatostany. Przyznam szczerze że nie robiłam tego do tej pory, a mimo to kwitły przepięknie. 




W tym roku skusiłam się jednak i dokonałam tego zabiegu,   zobaczymy czy rok przyszły przyniesie jeszcze lepsze efekty i kwiatów będzie jeszcze więcej?
W przypadku bzów i forsycji było odwrotnie, w latach kiedy przycinałam je tak jak trzeba, niestety ich kwitnienie nie było bardzo okazałe, natomiast w roku ubiegłym nie przycięłam ani bzów, ani forsycji, a kwitły cudownie...
Dla przypomnienia można je zobaczyć TUTAJ  i TUTAJ.




Czerwiec to zdecydowanie czas dla krzewuszek, przepięknie kwitnących i wyglądających na tle innych roślin...




W kontrastowym, fioletowym kolorze przepiękna szałwia, która zachwyca mnie co roku i przyznam, że z każdym rokiem jest jej w moim ogrodzie coraz więcej...




Dwie królowe każdego ogrodu, sama nie wiem, która z nich piękniejsza....
róża? 

Czy może peonia? 



Jedna i druga piękna, dostojna, cudownie pachnąca, wymowna...przewagą róż nad peoniami jest ich długi okres kwitnienia, bo aż do jesieni, natomiast peonii nad różami? No cóż, chyba łatwość pielęgnacji, różnorodność gatunków i zapach !!!

Mój ogród, czas który w nim przebywam jest dla mnie masą inspiracji, czasami krótka chwila na leżance w cieniu brzózek z ciekawą lekturą...





przynosi takie oto efekty...







 i w przeciągu kilku chwil powstaje taki oto kącik...
(Widoczne tu meble wiklinowe kupiłam swego czasu na wyprzedaży w "starociach" i mają już swoje docelowe miejsce, o czym napiszę w swoim czasie oczywiście. Tu znalazły się tylko na jeden dzień, na chwilę pod wpływem inspiracji...ale warto było:)

Bratki w donicach ustąpiły miejsca begoniom...




oraz petuniom w większej i drobniejszej wersji...




Rabaty kwiatowe, kąciki kwiatowe, których nie brakuje w moim ogrodzie coraz bardziej stają się kolorowe i po prostu piękne...(choć ten najpiękniejszy czas jeszcze przed nimi)...





Za chwilę będą małe pomidorki...


zakwitnie lawenda...


Nasz  ogród to cudowne miejsce zabaw nie tylko  dla dzieci...


ale  także dla wszelkich zwierząt, zarówno tych porządnych...





naszych domowników, którym jest u nas po prostu dobrze...


jak i mniej pożądanych, których za żadne skarby nie możemy się pozbyć:)
Kreta, który już prawie całe podwórko nam przekopał i żadne sposoby na niego nie działają, prawie codziennie z rana takie oto widoki przed nami...


Może macie jakieś sprawdzone sposoby na walkę z tym niezwykle cierpliwym zwierzęciem, bo nam przyznam szczerze już ręce opadły...( w tym miejscu cały mój zapał i wysiłek jaki wkładam w ten ogród opada, czasami już mi się nic nie chce...., ale tylko czasami:)))
A drugimi niepożądanymi gośćmi w naszym ogrodzie są ślimaki w ilości ogromnej, z którymi radzę sobie lepiej, bo po prostu je zbieram i wynoszę...nie powiem gdzie:)


Mimo tego, ogromu pracy i tzw. ciągle czegoś, lubię swój ogród, lubię w nim przebywać, a takie kadry jak wyżej, te wszystkie kolory, zapachy i smaki "swojskich warzywek i owoców są  niepowtarzalne i jedyne w swoim rodzaju:)


a do tego...posiłki na świeżym powietrzu i w otoczeniu przyrody są samą przyjemnością:)))


Długi ten post, ale i długo mnie nie było...tak więc jest równowaga, mam nadzieję że obejrzeliście fotki z przyjemnością, bo natury, ładnych widoków nigdy za wiele:)

Dziękuję jak zwykle za to że jesteście, za uwagę, zostawione komentarze:)))
Pozdrawiam serdecznie i miłego tygodnia Wam życzę:)))

środa, 10 czerwca 2015

Na zdrowie...

Minął kolejny długi weekend, praktycznie można powiedzieć że część osób już o nim zapomniała. Codzienność, obowiązki, praca...szybko wraca się do rutyny. 
Niemniej kilka dni wolnych ( tak, tak wiem...nie dla wszystkich oczywiście) pozwoliło nam oderwać się, zapomnieć, odpocząć choć na chwilę, spędzić czas inaczej, może dłużej pospać, może poleniuchować po prostu, a może nadrobić domowe zaległości...
Każdy inaczej, każdy po swojemu.
U mnie miało być morze, mój ukochany Nowęcin, o którym miałam okazję pisać już TUTAJ i TUTAJ.
Torby były już spakowane, rowery na bagażniku...


a wyszło inaczej...zostaliśmy w domu, tak miało być !!!
Ale nic nie szkodzi. Wszystko w życiu jest po coś, już nie raz przekonałam się, że plany planami, a życie kroczy po swojemu. I odkąd przyjmuję każde wydarzenie, wszystko co się dzieje w moim życiu   ze spokojem i z pokorą, odtąd jest mi po prostu dobrze. Staram się w każdej sytuacji znaleźć pozytywy i cieszyć się tym co jest.
Tak więc weekend wykorzystałam na prace w ogrodzie ( już wkrótce pokażę jak mój ogród rozkwitł, jak w nim pięknie i kolorowo), a także na gotowanie, spokojne, niespieszne i zdrowe. 
Śniadania, obiady i kolacje były celebrowane, przygotowane z miłością i tak jak lubię, po prostu pięknie i zdrowo ...




 Od jakiegoś czasu staram się do większości posiłków dodawać zdrowe ekologiczne oleje, jak te widoczne wyżej, olej konopny, olej z ostropestu, olej z czarnuszki, w które zaopatruję się na stronie LOKALNEGO ROLNIKA
O ich właściwościach i ogromnych zaletach można poczytać również na tej stronie. Do tego używam nasion ostropestu który ma niezwykle dobroczynny wpływ na działanie wątroby...


Oczywiście upieczony aromatyczny chrupiący chlebek...



to kwintesencja  każdego dania:)))

Ogromna ilość warzyw, praktycznie do wszystkich posiłków, to już u mnie norma i obowiązek, a szczególnie teraz kiedy miejski rynek zaczęłam znowu regularnie odwiedzać...
Wszytko okraszone ziołami z ogródka i moją sprawdzoną marynatą, która składa się z oliwy z oliwek z soli, pieprzu, ziół prowansalskich, oczywiście z dodatkiem zmiażdżonego czosnku. 
Warzywa które postoją kilka godzin w takiej marynacie są niezwykle kruche smaczne i aromatyczne...





Taki grill, takie smaki i zapachy mogą tylko  wywoływać przyjemne uczucia, 


Czerwiec to oczywiście czas truskawek, dla mnie owoców wyjątkowych nie tylko ze względu na ich smak ale też różnorodność zastosowania...




Z każdego wyjazdu w tych dniach, który wcale nie był związany z wypoczynkiem, a raczej z "załatwianiem spraw" coś przywiozłam, coś upichciłam, jak np. rabarbar, z którego powstał dżem z dodatkiem truskawek ...pyszny !!!



 Już wypróbowałam, palce lizać:)))



Dodatek domowych poziomek oraz niecierpków zerwanych z rana w ogrodzie  nadał temu zwykłemu daniu niezwykłego charakteru i smaku...



Udało nam się jednego dnia zapakować jednak rowery i wyjechać...niedaleko, w miejsce co roku odwiedzane...



na razie pokrzywami i szczawiem zarośnięte...
(oj ile pracy nas czeka...ale nie tym razem)


niemniej swoje, znane i lubiane...
Nie tylko nakarmiłam oczy i duszę spokojem, ciszą i taką zwykłą zwyczajnością, ale wykorzystałam dary natury w postaci właśnie pokrzywy i szczawiu dziko rosnącego do sporządzenia zdrowych i smacznych posiłków. I tak powstała zupa szczawiowo pokrzywowa z dużą ilością warzyw z miejskiego targu i wiejskich jajek, które też w te dni udało mi się zdobyć...




oraz prawdziwy mocny napar z pokrzywy...


Tak więc, mimo, że zupełnie inaczej niż planowałam, to czas ten spędziłam miło, spokojnie i zdrowo...
Miała być porcja zdjęć nadmorskich, klimatu i atmosfery zupełnie innej, a jest porcja fotek kulinarnych pełnych koloru, smaku i zdrowia:)))
Cudownie jest dostrzegać we wszystkim co nas w życiu spotyka pozytywnych tego stron. To nie tylko ułatwia życie, ale sprawia że jest ono coraz piękniejsze, a także, a może przede wszystkim pozwala żyć w zgodzie ze sobą, pozwala czuć, że decyzje które podejmujemy, nawet w ostatniej chwili są decyzjami właściwymi i mającymi wpływ na ogólne dobro...
Jest takie przysłowie...co się odwlecze to nie uciecze...

Mam nadzieję, że tymi fotkami przekonałam Was o tym, że zachęciłam nie tylko do większej aktywności w kuchni, ale do postrzegania życia pięknym takie jakie jest, bez naprawiania go na siłę, tylko raczej do zmian w sobie...

Tym, trochę filozoficznym akcentem żegnam się dziś z Wami, zapraszam na kolejną kolorową dawkę z dni które spędziłam nie tak jak miałam w planach, dziękuję za wszystkie zostawione komentarze, odwiedziny Wasze i za to że jesteście:)))