sobota, 25 kwietnia 2015

Słoneczny akcent...

Czasami bywa tak, że choć lubimy naszą przestrzeń w której mieszkamy, choć czujemy się w niej niby dobrze...to jednak czegoś nam brakuje...coś chcielibyśmy zmienić. Najłatwiej jest wtedy wprowadzić kolor, kilka dodatków i naprawdę można poczuć się jak na wiosnę, świeżo miło i przyjemnie:)
Aby ożywić przestrzeń i tchnąć w nią wiosnę wystarczy uderzenie intensywnego koloru. Idealna do tego jest świetlista żółć, która idealnie harmonizuje z szarością i drewnem. A w otoczeniu naturalnej żywej zieleni nabiera wiosennej świeżości:)
Właśnie w takim wnętrzu miałam przyjemność dość niedawno zrobić małą metamorfozę, małą bo samo  mieszkanie jest jasne, przestronne, dobrze urządzone i po prostu ładne.  
Właścicielka ma duże "poczucie smaku" i zmysł wnętrzarski, (pozdrawiam Cię Moja Droga serdecznie i dziękuję za ten miły i niezwykle owocny wspólnie spędzony czas...),  tak  więc moja praca polegała na niewielkich wskazówkach, bardzo mile spędzonych wspólnie zakupach i zrobieniu końcowej stylizacji. 
Tak się składa, że za każdym razem gdy wykonuję dla kogoś stylizację ( z małymi wyjątkami..., bo przecież zdarzają się wyjątki od reguły), mam przyjemność pracować z cudownymi ludźmi, którzy nie tylko są cudowni sami w sobie to jeszcze potrafią się tym darem dzielić...I jak tu nie lubić swojej pracy?

Dziś pokażę Wam tylko namiastkę, część dzienną z aneksem kuchennym, czyli tę część gdzie wprowadzony został właśnie słoneczny akcent..., na pozostałą odsłonę, czyli resztę części dziennej (doszły jeszcze hokery, osłona na kable przy telewizorze i małe siedzisko przy wejściu do mieszkania, a w chwili obecnej trwają prace poszukiwawcze składanego drewnianego stołu), sypialnię i pokój córki właścicielki (również z użyciem koloru...innego tym razem), zapraszam  już dziś, ale oczywiście w swoim czasie...







 A było tak...
dużo bieli i trochę szarości, z niewielkimi dodatkami drewna w naturalnym kolorze...




Zmiany naprawdę niewielkie...kilka nowych poduch ( z IKEA, oraz  ze strony LITTLEDREAMS - ta w czarną pepitkę oraz żółte zygzaki)  i cudowny ciepły pled z Kler, oraz dywan ( również z IKEA) ...


jak zawsze świece i świeże kwiaty, tym razem oczywiście żółte...
Mały akcent w postaci cytrynek i osłonki pochodzącej z IKEA..
i aneks kuchenny nabrał nowej odsłony ( niestety nie widać na zdjęciu, ale w głębi, w okolicy części kuchennej znajdują się również kubeczki z żółtym akcentem, również pochodzące z IKEA, wieszak z osłonkami na ziółka i podstawki  pod te kubeczki wykonane przez Ewę z SEEHOME, (podobne z napisami które życzyła sobie właścicielka, bo te  na zdjęciu to moje własne)






Tak więc po raz kolejny widać jak niewiele trzeba aby odmienić przestrzeń, nadać jej nową odsłonę,  a tym samym sprawić sobie i bliskim radość.

Kolor żółty jest świetnym dodatkiem we wnętrzach zarówno w dodatkach tekstylnych jak i np. niezastąpionych kwiatach...






Potrafi pięknie ozdobić nawet najzwyklejszą potrawę...,


o ogrodzie nie wspominając, który szczególnie wiosną, nie tylko w słońcu, ale właśnie  w żółci wręcz się kąpie...





Przynajmniej w moim ogrodzie nie brakuje tego koloru, nie wiem czy to słońce na mnie tak działa, czy też  moc tego koloru, ale naprawdę sporo go wokół mnie ...zauważyłam ostatnio, że dużo jakoś piszę i otaczam się kolorem, różnym, bo naprawdę wszystkie kolory lubię, bo kolor można sobie wyobrazić, wymarzyć, wymyślić. Często kolor, jest punktem wyjścia do stylizacji ( tak było w przypadku mieszkania które urządzałam pod wynajem, dla przypomnienia zapraszam TUTAJ). Według mnie kolor to jedna z najbardziej spektakularnych naturalnych materii z jaką obcujemy na co dzień. Warto więc otaczać się nim i wykorzystywać jego niezwykle emocjonalny i energetyczny potencjał.  Każdy ma jakieś swoje niepowtarzalne znaczenie i każdy potrafi zachwycić. Dziś, tak się złożyło, że kolor żółty jest numerem jeden, ale jestem pewna, że jeszcze wiele innych znajdzie u mnie swoje "pięć minut".

A tymczasem działam jak szalona w ogrodzie, sprzątam, przycinam, sadzę, przesadzam i zaopatruję się w nowości...
Najbliższy post (postaram się umieścić go przed weekendem majowym) będzie poświęcony w całości ogrodowi , pracom w nim wykonanym, tym co już za mną i tym co przede mną. 
Od wielu już lat na "długi weekend majowy" nigdzie nie wyjeżdżam, poświęcam go w całości ( jeśli pogoda nie spłata figla) na delektowanie się pracami ogrodowymi i ich efektami...grillowanie,  wypróbowywanie nowych przepisów 
( w tym roku mam zamiar upiec na grillu pstrąga z dużą ilością ziół w towarzystwie wiosennej wersji tzatzików...postaram się podzielić przepisem jeśli okaże się być tego wart), a także na wysiewaniu warzyw w moim małym przydomowym warzywniaku...już nie mogę się doczekać, kiedy podczas gotowania, wybiegnę  na podwórko i przyniosę garść świeżych i pachnących warzyw i ziół które nie tylko pięknie akompaniują potrawom w ich wyglądzie, ale nadają im niepowtarzalnego, jedynego w swoim rodzaju smaku, za każdym razem innego, ponieważ uwielbiam eksperymentować i poddawać się chwili ...
Dla przypomnienia, poniżej  kadry z ubiegłego roku...mam nadzieję że w tym roku nie będzie gorzej:)



I choć plecy bolą, paznokcie wymagają solidnej "opieki", a ja czuję się jakbym tony kamieni przeniosła z miejsca na miejsce...to jestem szczęśliwa, lubię efekt po...lubię moje poranne spacery i lubię obserwować  jak wszystko budzi się do życia, wokół jest lekkość, świeżość i czystość, efekty są warte ciężkiej pracy, przynajmniej dla mnie, dlatego z przyjemnością ruszam dalej i już wkrótce zapraszam na "małe co nieco" z moich ogrodowych poczynań.
Dziś żegnam się z Wami Moi Drodzy w słonecznym nastroju, ciepłym i radosnym, i życzę Wam aby w Waszych wnętrzach ogrodach i życiu w ogóle zagościł kolor, radość i szczęście:)
Do następnego miłego poczytania:)


niedziela, 19 kwietnia 2015

Randka...ze sobą:)

Randka...spotkanie, czas który kojarzy się z czymś przyjemnym, z czymś co daje nam radość, zazwyczaj kojarzymy ją ze spotkaniem dwóch zakochanych w sobie osób, czyli czas wyjątkowy, czas szczęśliwy.
Tak też można traktować i odbierać czas przeznaczony na randkę ze sobą, na randkę którą można nazwać randką artystyczną.
Dlaczego o tym piszę, dlaczego chcę podzielić się  z Wami spostrzeżeniami na ten temat?
Dla mnie randka artystyczna to kolejny krok w drodze odnajdywania siebie, w drodze do wewnętrznego  szczęścia, w drodze do odnalezienia w sobie twórczego dziecka.
Na czym właściwie polega randka...ze sobą?
Jest to czas zarezerwowany i przeznaczony na pielęgnowanie świadomości twórczej, swojego wewnętrznego artysty. Na tę randkę nie zabiera się nikogo poza sobą i swoim wewnętrznym artystą, czyli twórczym dzieckiem. A więc żadnych przyjaciół, znajomych, małżonków, dzieci, żadnego towarzystwa. 
Chodzi o to, żeby spędzić ten czas wartościowo...nie ważne w jaki sposób, czy to będzie wizyta w sklepie ze starociami, samotny spacer do pobliskiego lasu czy parku, stary film obejrzany w towarzystwie "siebie", pisanie wierszy czy tekstu piosenki, a może spacer po własnym podwórku. Ważne jest to aby być "ze sobą", aby poświęcić swojemu wewnętrznemu artyście czas, nie pieniądze...
Ten czas jest czasem świętym , jest niezmiernie ważnym elementem dbania o siebie, odnajdywania siebie. Takie randki pozwalają odnaleźć siebie, pozwalają znaleźć radość i spełnienie, często pokazują to czego nie lubimy, czego nie chcemy, a kierują nas w stronę która daje nam spełnienie. 
Co najważniejsze, randki artystyczne są fazą uwolnienia, w której zaczynamy dostrzegać możliwe rozwiązania, zaczynamy gromadzić twórcze rezerwy, z których będziemy czerpać, wypełniając swoje artystyczne powołanie.
Bardzo ważne jest to aby takie spotkania "ze sobą" odbywać regularnie, na początku pilnować aby odbywały się przynajmniej raz w tygodniu, później samoistnie zaczniemy ich tak pragnąć i pozwolą nam one na stopniowe odnajdywanie siebie, że większość rzeczy które będziemy wykonywać to będą właśnie artystyczne randki ze sobą:)
Ja dziś, po wielu latach poszukiwania siebie, spędzania czasu ze sobą tylko, ze swoim wewnętrznym dzieckiem, inaczej... słuchając głosu swojego  serca, w większości rzeczy które wykonuję, dostrzegam właśnie  cechy odbywania randki ze sobą:)
Jak to robię?
No cóż, moje randki artystyczne, to czas który spędzam każdego ranka tylko ze sobą, więcej na ten temat pisałam TUTAJ,
to spacery, które "zaliczam" przy różnych okazjach, czasami są to spacery piesze i rowerowe do pobliskiego lasu, parku...z których wracam nie tylko wyciszona i szczęśliwa, bo natura, gdy się jej przyjrzymy tak naprawdę nie tylko zachwyca ale i napełnia nas niezwykłą mocą, to zawsze wracam z "czymś" choć wychodzę bez pieniędzy.







Są to zazwyczaj rośliny, kwiaty, "dobra natury", które nie tylko cieszą w momencie gdy je zbieram, ale i później już w domu przypominają mi o ich pięknie i sile.





Wiosną, latem i jesienią takie "randki" odbywam bardzo często w swoim ogrodzie, gdzie karmię swoje oczy i duszę takimi widokami...często wracam do domu z naręczem kwiatów jak chociażby poniższe peonie...


obserwuję jak kot "ugania" się za myszką,


przyglądam się  pierwszym wiosennym kwiatom otwierającym  się do słońca...



a takie znaleziska to już prawdziwe "perełki" dla mojej duszy i oczu...


Więcej o swoich porannych chwilach w ogrodzie pisałam TUTAJ. Z pewnością jeszcze nie raz o tym magicznym dla mnie miejscu napiszę...

Odkąd mam aparat fotograficzny, to wszystkie chwile kiedy mam go w reku są dla mnie "randkami artystycznymi", bo to czego nauczyłam się postrzegać dzięki kadrom z aparatu nie zastąpią żadnego wykładu i żadnej wiedzy  zdobytej na warsztatach fotograficznych. Te chwile są dla mnie niezwykle twórcze, wręcz magiczne, bo uczą mnie wyciszenia, skupienia na tym co chcę uchwycić w kadrach, uczą i pokazują to co kocham...
I choć wiem, że bardzo daleko mi do profesjonalnych zdjęć, do fachowej wiedzy z dziedziny fotografii, nie umiem obsługiwać dobrych programów do obróbki zdjęć, to jednego jestem pewna, moje zdjęcia są wyjątkowe, bo zrobione z serca, z jego prawdziwego jedynego w swoim rodzaju piękna...




Z pewnością moimi osobistymi randkami są chwile, kiedy mogę oddać się zabiegom pielęgnacyjnym. Tylko ja, ulubione, naturalne i pięknie pachnące kosmetyki, zawsze kwiaty i zapachowa świeca...







Wszyscy w mojej rodzinie  wiedzą, że uwielbiam masaże relaksacyjne, więc przy okazji jakiś uroczystości, typu imieniny bądź urodziny, dzień Matki,  dostaję takie karneciki w ramach prezentu i wtedy odbywam "luksusową" randkę ze sobą. 
Oddaje się w fachowe ręce i najzwyczajniej w świecie "odpływam", doświadczam stanu idealnego, zupełnego wyciszenia i relaksu, niezwykłej i nieopisanej słowami "osobistej randki ze sobą", choć nie jestem w tym przypadku zupełnie sama bo jest jeszcze masażystka. Ale jest to sytuacja wyjątkowa, potrafię już dziś na tyle wyciszyć się podczas tego niesamowitego rytuału, że czuję  jakbym była tylko ja i nikt więcej...

Kolejnym sposobem na artystyczną randkę jest dla mnie gotowanie, oczywiście nie zawsze, nie wtedy kiedy się spieszę i muszę po prostu przygotować posiłek dla rodziny...bądź gości, ale wtedy kiedy mam czas, kiedy coś lub ktoś mnie do tego natchnie, czasami jest to muzyka, czasami śpiew ptaków za oknem, czasami książka, czasami po prostu chwila...
I wtedy powstają posiłki najpyszniejsze ( jak to mawiają moje córy), posiłki wyjątkowe, przygotowane niespiesznie i pięknie "ubrane". One wyjątkowo dają szczęście nie tylko mi ale i moim najbliższym, tak więc są rodzajem wyjątkowo twórczych spotkań ze sobą, spotkań mających o wiele szerszy zasięg...







Ponieważ tym czym zajmuję się dziś zawodowo, tym co daje  i ogromną radość i satysfakcję jest stylizacja wnętrz, ogrodów i wszystko co z tym jest związane to chwile kiedy poświęcam właśnie tym czynnościom są dla mnie  moimi randkami artystycznymi. Bo czas który spędzam tylko ze sobą, robiąc w ciszy i skupieniu to co daje mi radość jest procesem niezwykle twórczym jest najgłębszym spotkaniem ze sobą, ze swoim wewnętrznym dzieckiem, randką najpiękniejszą i jedyną w swoim rodzaju. Tylko ja, moje wewnętrzne dziecko i nasza wspólna twórczość.
A potem ogromna radość i zadowolenie klienta...czy może być coś piękniejszego?




Stan idealny, stan do którego wszyscy powinniśmy dążyć. Ja już ten stan osiągnęłam, pracowałam ciężko i wytrwale na to co mam dziś, a co cały czas doskonalę i czego się uczę, nie bałam się podjąć ryzyka, nie bałam się zmian, bo wiedziałam, czułam, że to jedyna droga do osiągnięcia pełni szczęścia, do bycia sobą. 
Randki ze sobą to jeden z elementów tego procesu. Zachęcam szczerze do wprowadzenia ich w soje życie bo są niezwykle twórcze i pomocne w odnajdowaniu swojej życiowej drogi. Każdy może odbywać je na swój sposób, nie ważne jak i gdzie, ważne aby być samemu i udawać się w takie miejsce które daje nam radość i pozwala stopniowo odnaleźć siebie. Uwierzcie, że w momencie kiedy podejmie się decyzję o zmianach, kiedy podejmie się te wszystkie konieczne do tego kroki, kiedy zawierzy się całym sercem, że wszystko w życiu jest po coś...że nie jesteśmy sami, że jest siła, jest wiara, są bliskie i sprzyjające nam osoby wokół nas, wszystko zaczyna się w życiu układać, nie tylko przychodzi szczęście, poczucie spełnienia, ale i pieniądze również....potrzebny do tego jest tylko czas, determinacja w działaniu i nie poddawanie się !!!
Tak więc  warto, naprawdę warto, zachęcam do pracy ciężkiej, ale niezwykle owocnej, pracy nad sobą:)))
Dziękuję za wytrwałość, za to że jesteście, bo pisanie bloga i świadomość, że jest ktoś kto czyta, często dziękując mi za to, że piszę, jest czymś wyjątkowym, niezwykle twórczym i jest rodzajem "randki ze sobą".
Tak więc kolejny cykl " Być kobietą" już za nami, przed nami kolejne ...równie ciekawe i twórcze, do których już dziś serdecznie zapraszam.
Dziękuję za wszystkie zostawiane komentarze i za odwiedziny nawet bez komentarzy:)
Pozdrawiam Was serdecznie.