piątek, 27 czerwca 2014

Ogród cz III

Salon w ogrodzie 

Ogród to swego rodzaju przedłużenie salonu, w którym chętnie przebywamy latem. Otwarta przestrzeń sprawia, że możemy rozkoszować się każda wolną chwilą...
Jednym z takich miejsc w naszych ogrodach jest taras, usytuowany bezpośrednio przy domu . Jest to miejsce, gdzie  możemy być bardzo blisko domu i jednocześnie uciec od codzienności, znaleźć dystans do życia i spokój. Taras to zazwyczaj przedłużenie salonu, łącznik z ogrodem, miejsce do którego wiodą wszystkie drogi od regału z książkami, czy kuchni.
Dobrze jest, gdy miejsce to zagospodarujemy w taki sposób, aby zawsze można było "przycupnąć" tam choć na chwilę z książką w ręku, filiżanką latte czy cappuccino, czy tak po prostu posłuchać ciszy lub śpiewu ptaków...
U mnie takie miejsce oczywiście się znalazło, taras jest usytuowany od strony północnej, co jest niezwykle ważne w upalne dni, których ostatnio niestety brakuje (po prostu można tam przebywać przez większą część dnia). Jest łącznikiem domowego salonu z altaną i ogrodem...










Jest niewielki, ale starczyło miejsca, aby znalazły się tam wszystkie potrzebne rzeczy, takie jak stolik, ławeczka z poduchami, fotel - leżanka, wisząca wiklinowa huśtawka, a także wszechobecne w moim ogrodzie i domu kwiaty...




Są oczywiście świece i lustro, które nadają domowy, ciepły  ton...



Kolorystyka współgra z elementami wystroju w altanie, a zapoczątkowana została od koszyków, które wcześniej były w łazience do przechowywania różnych drobiazgów, dziś stały się motywem przewodnim w kolorystyce tarasu i jego dodatków... 


Ponadto szafeczka i stolik, które wcześniej wyglądały tak...


zostały przepięknie przez zaprzyjaźnioną artystkę odnowione i teraz świetnie wkomponywują się w całość i wyglądają tak...


Ponadto motyw słoneczników, który został zapoczątkowany od wzoru na starej (wyszperanej w second hendzie) konewce, zagościł dodatkowo na szafeczkach i kocu...


Ogólnie powstał taras w klimacie sielskim, bardzo przytulny, zazwyczaj przebywam na nim wieczorami, często już o zmroku przy filiżance z zaparzoną melisą, otulona w ciepły koc, z książką w ręku, albo i nie...


...czasami, po prostu siedzę i patrzę (staram się nie widzieć co tu jeszcze trzeba zrobić), słucham ciszy, odgłosów ptaków, albo bawiących się dzieci...chłonę zapachy skoszonej trawy, rozpalonych grilli, po prostu zapachy lata, siedzę i podziwiam, to co widzę, to co czuję i to co słyszę sprawia, że jestem szczęśliwa i choć są to zazwyczaj krótkie chwile to dzięki takim chwilom chce się żyć...,





a tymczasem nasza kotka zadomowiła się całkowicie i gdy my na dworze chłoniemy uroki lata, ona okupuje poduchy i  kanapy domowe...( a miała być tylko podwórkowa), niestety moja słabość do dzieci i zwierząt zrobiła swoje:)


Dziś było kolorowo, letnio i przyjemnie, a na dodatek długo, wybaczcie, ale ja niestety nie mam umiaru, jeśli chodzi o uroki ogrodu i lata...
Pozdrawiam Was serdecznie, ciepło, letnio i do następnego miłego poczytania.

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Lato...

Kalendarzowe lato przywitałam w Nowęcinie koło  Łeby nad morzem. I choć prognozy były nie najlepsze (miało padać, wiać okropnie i straszyć niskimi temperaturami), to rzeczywistość okazała się o wiele przyjemniejsza i łaskawsza. Przez cztery dni pobytu, praktycznie było tak...





Niebo piękne, słoneczko przedzierało się przez chmury nieustannie, jedynie wiatr, i to nie zawsze, przypominał nam, że jesteśmy nad naszym polskim morzem. 
Już drugi raz gościłam w Sielskiej Chacie Sielska Chata u przesympatycznej właścicielki Lidki, która stworzyła tam prawdziwie sielską atmosferę pod każdym względem. Zarówno otoczenie, o którym więcej pisałam już tu, domowa kuchnia i moc atrakcji przygotowanych przez właścicielkę, powodują, że z pewnością jeszcze tam wrócę i to nie jeden raz. 
Nic dodać nic ująć, wystarczy popatrzeć...
Moja ukochana lawenda, która rośnie tam dosłownie w każdym zakątku,



truskaweczki, również rozsiane po całym podwórku, można podejść i wprost z krzaka skosztować smaków lata,


wszechobecne kwiaty,


i ziółka...


Miejsce na ognisko...


wystrój wnętrz w moim ulubionym sielskim stylu...


moc atrakcji...
przejażdzka bryczkami nad piękne jezioro,







grochóweczka, przepyszna (zjadłam dwie miseczki)...


i ognisko w doborowym towarzystwie (pozdrowienia dla wszystkich, szczególnie dla Kasi. Kasiu, do miłego zobaczenia)...




i po prostu błogie lenistwo po takim "obżarstwie", a były jeszcze karkóweczki, pieczone ziemniaczki, sałatki, wyśmienite sosiki...,


to wszystko powoduje, że nie chce się  stamtąd wracać.
Atrakcji w tym niesamowitym miejscu jest wiele, sama Łeba jest piękna, plaża szeroka i czysta, moc atrakcji, z których można tam skorzystać, jak chociażby ruchome wydmy, czy Park Dinozaurów, a także, jak piszą, największe fokarium w Polsce.
Dla nas, cudowne jest to, że atmosfera iście domowa, piękne otoczenie, w pobliżu jezioro, stadnina koni ( obowiązkowo zaliczana codziennie ze względu na młodszą córcię, która przeżywa w tej chwili zauroczenie konikami), osiołki, kozy, a więc wszystko co sielskie i przyjazne nie tylko dzieciom, ale i nam dorosłym.







Tak więc, jeśli ktoś tak jak my uwielbia sielskie klimaty, pyszną kuchnię, dobre towarzystwo, piękne widoki i rowery...


 a do tego ma małe dzieci (miejsce jest 
dostosowane do naszych najmłodszych latorośli, już od pierwszych miesięcy życia), to niech się pakuje i wyrusza, i choć może to brzmi jak reklama tego miejsca, to nią jednak nie jest, ja ten post napisałam z potrzeby serca, tak po prostu, bo lubię się dzielić z innymi tym co mnie zachwyca...
Tymczasem serdecznie Was pozdrawiam i zapraszam na następny już post, obiecuję, w innych  już klimatach:)

niedziela, 15 czerwca 2014

Przedsmak lata...

Kalendarzowe lato już wkrótce..., a tymczasem wokół nas wiele jego przedsmaku... Gdzie się nie obejrzymy, kolory, smaki i zapachy, a także od czasu do czasu pogoda,  przypominają nam o nim.
Dla mnie pierwszym i chyba największym znakiem pełni lata, słońca, smaków i kolorów są truskawki,


które spożywam pod każdą postacią, zarówno same, jak i składniki lub uzupełnienie  innych potraw.





Lato widać też na...wsi. Czuć letni powiew wiatru, na polach łany zbóż i soczysta zieleń, pasące się krowy, polne kwiaty, odgłosy żurawi i wszechobecne bociany to niezaprzeczalne  sygnały nadchodzącego  lata...







urzekły mnie polne  kwiaty, takie niby zwyczajne, ale jednocześnie w swej zwykłości piękne...





oczywiście pierwsze poziomki i jagody to także zapowiedź lata...



i kurki, na zbieranie których nie byłam wcale przygotowana i za wiaderko musiała posłużyć mi chustka, którą na szczęście miałam na szyi...



Zaraz po powrocie do domu, zrobiliśmy z nich i pysznych wiejskich jajek, prawdziwą jajecznicę posypaną szczypiorkiem z przydomowego ogródka. Smakowała fantastycznie, prawdziwie letnie...
Kwiaty w domu to też już lato...


Tak więc, wszędzie, w mieście, na wsi, w ogrodach, w domach  i lasach,  czuć i widać już powiew lata, mam nadzieję, że ciepłego, słonecznego i długiego...z długimi dniami i ciepłymi nocami.
A na koniec dzisiejszego posta chciałam podzielić się z Wami swoimi małymi refleksjami na temat fotografii, która ostatnio coraz bardziej mnie interesuje ( stąd tyle zdjęć...)
W ostatnim czasie miałam okazję uczestniczyć w warsztatach fotografii wnętrz. Bardzo ciekawe zajęcia. Była część teoretyczna i praktyczna. Choć moja fotografia dopiero kiełkuje, uczę się jej i dużo jeszcze przede mną, to już dziś mogę z całą pewnością stwierdzić, że to niezwykle fascynujące zajęcie, niezwykle trudna praca wymagająca dużej cierpliwości, wrażliwości i...całej masy wiedzy technicznej. I tu muszę przyznać, że choć zachwycam się zdjęciami różnymi, i tymi w gazetach, różnych czasopismach, książkach i Waszych blogach, to nie do końca miałam pojęcie jak wiele z nich jest poddawanych po wykonaniu tzw. postprodukcji, takiej z prawdziwego zdarzenia, często zmieniającej pierwotne zdjęcie nie do poznania. Oczywiście wiedziałam, że każde zdjęcie można w odpowiednich programach trochę "poprawić", ale takie drastyczne zmiany polegające na robieniu z kilku zdjęć jednego, doklejaniu, bądź wymazywaniu różnych elementów, postaci itp., wydaje mi się już mało naturalne...
Ja lubię jednak jak najbardziej wszelką naturalność, jak najmniej techniki i nowoczesnej technologii, bardziej zależy mi w fotografii, aby nauczyć się wrażliwości i umieć uchwycić piękno tego co chcę sfotografować, z ewentualnymi niewielkimi korektami polegającymi  np. na wyprostowaniu zdjęcia, nadaniu mu kontrastu, czy np. jakiegoś efektu specjalnego oddającego klimat danego zdjęcia. A prawdziwą postprodukcję niech wykonują prawdziwi fotografowie, w końcu to ich zawód....
Niemniej, uczestnicząc w tych warsztatach miałam okazję być w pięknych miejscach, (we wnętrzach starej fabryki przy ul. Duchnickiej 3  w Warszawie).  Tak więc pokażę Wam kilka fotek mojego autorstwa, które udało mi się  tam zrobić...









Zdjęcia są zrobione bez żadnego retuszu, po właściwym ustawieniu aparatu, w taki sposób, aby oddały to co widziały moje oczy, to czym mnie zachwyciły, tak po prostu, jak je widziałam. Najbardziej zachwyciła mnie  pracownia architektoniczna urządzona w stylu, który nazywam "mieszanym", tzn. takim w którym każdy przynosi co może, prace malarskie i wszelkie inne prace remontowo - wykończeniowe wykonuje sam. Pracownia ta jest po prostu fantastyczna, ma klimat, a na dodatek doświetlona jest  pięknym świetlikiem, naturalnie oświetlonym dachem.
Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was dzisiaj dużą ilością zdjęć i tekstu, ale tak jakoś wyszło letnio i fotograficznie...