które mnie dziś ogarną, i pozwolę im
zamieszkać we mnie.
Nie zrobię przy tym żadnego wyjątku !
Ta "złota myśl" utwierdziła mnie w tym, że wszystko co czujemy, wszystko co przeżywamy i co dostajemy od losu jest po coś ...i uczucia które temu towarzyszą być muszą, trzeba je przyjąć takimi jakie są, bez wyjątku...
Być może właśnie z tego powodu taki przypływ emocji, tym razem raczej tych smutnych towarzyszył mi ostatnio podczas wpisu, wybaczcie, ale widocznie tak miało być, gdzieś musiał nastąpić upust, trafiło na bloga...i pomogło !!!
A pozostając w temacie rozważań, rozmyślań, myślę, że każdy z nas często analizuje jakieś sytuacje, wydarzenia, to co nas otacza, często zastanawiamy się czy wszystko co robimy, decyzje jakie podejmujemy są słuszne, czy można było inaczej, czy tak jest dobrze...?
Mnie często takie natrętne myśli nachodzą, i to w różnych dziedzinach życia, zarówno tych całkiem prywatnych jak i zawodowych, rodzinnych..., np. ciągle mam wyrzuty sumienia co do dzieci, czy dobrze je wychowuję, czy sama jestem dla nich wystarczająco dobrym przykładem życia, czy dbam o nie należycie, czy nie zaniedbuję ich edukacji, czy poświęcam im wystarczająco dużo czasu, czy...czy...czy...można tego mnożyć bez końca. I w efekcie nie wiem czy ten egzamin (dla mnie osobiście chyba najważniejszy w życiu ) zdam dobrze...,to życie pokaże. Dziś staram się nie zwariować, staram się przede wszystkim być sobą, kochać te moje córy bezwarunkowo ( choć czasami łatwo nie jest), a przy tym wszystkim mieć swoje prywatne, takie tylko dla siebie życie, spełniać swoje marzenia, realizować się w innych dziedzinach, nie tylko bycia matką, żoną, córką, powierniczką czyichś problemów... Wydaje mi się, że szczęście innym może dać tylko ten, kto sam jest szczęśliwy, natomiast ktoś kto ciągle narzeka, nie tylko tego szczęścia nie osiągnie, ale i innych skutecznie do siebie zrazi...
Niemniej, w tym wszystkim staram się znaleźć równowagę i rozwiązywać problemy na bieżąco, tam gdzie daję radę to je rozwiązuję, tam gdzie rady nie daję, szukam innych sposobów, zawsze coś się wymyśli:)))
I tak np. sposobem dostarczam swojej młodszej córci witaminki i zdrowe posiłki. Tak normalnie to ona jadłaby tylko chipsy, słodycze, popijała to colą, na obiad byłyby to na okrągło kotlety z ziemniakami, pierogi, kluski, naleśniki itp., a gdzie w tym wszystkim coś wartościowego?, jak mam przejść koło tego obojętnie...? takie niby zwykłe, a jednak istotne rozważania chyba każdej matki...
Tak więc kombinuję i jej ulubione placuszki (które jadłaby codziennie na śniadanie), sporządzam zamiast z mąki pszennej zwykłej to z mąki pszennej ale pełnoziarnistej, a do tego przemycam starte jabłuszko, ( którego w życiu by nie zjadła tak normalnie) i posypuję cukrem pudrem ale trzcinowym,
i tak moja pociecha szczęśliwa, że je ulubione danie, a ja zadowolona, że udało mi się sposobem przemycić to co zdrowe...
Tak jest prawie z każdym posiłkiem i nie tylko..., zwykłe codzienne sprawy, problemy, staram się w ten sam sposób rozwiązywać, a nade wszystko pamiętać o tym, że to jak ja żyję, w dużej mierze przekłada się na ich życie...
Gdzie to wszystko je zaprowadzi, jaką drogę wybiorą w życiu, a jakie miejsce zajmę w tym wszystkim ja, ich matka, to oczywiście pytania na które dziś nikt nie odpowie...może i dobrze, bo po co tak naprawdę wszystko wiedzieć.
Z pewnością chciałabym być zawsze przy nich jak będą tego potrzebowały, chciałabym być na tyle mądra, aby zawsze umieć akceptować ich decyzje, niezależnie od tego czy będą mi się podobały te decyzje czy też nie, a jeśli okażą się być decyzjami złymi to umieć je w tych trudnych chwilach wesprzeć. Bo tak naprawdę, wydaje mi się, że właśnie na tym polega mądre, prawdziwe rodzicielstwo, miłość bezwarunkowa, obecność w chwilach kiedy tego będą potrzebowały one, a nie wtedy kiedy ja będę ich oczekiwać, spełnienie we własnym życiu i pozytywne nastawienie do ...życia właśnie.
To takie moje dylematy, rozterki, ale myślę, że nie jestem w nich odosobniona, myślę, że większość z nas przez to przechodzi i czasami ma po prostu "doła..."
Ale trzeba sobie z tym radzić, każdy z nas musi znaleźć swój własny sposób na walkę z dylematami, na to, aby być po prostu szczęśliwym mimo wszystko...
Ja mam taki sposób, a właściwie sposoby, bo jest ich wiele, przede wszystkim rozwijanie swoich zainteresowań, czytanie bez umiaru, przebywanie wśród ludzi pozytywnych, głęboka wiara..., dla mnie osobiście bardzo istotna sprawa, bez której z pewnością sensu życia bym nie odnalazła, bo to dzięki niej wiem że życie tu na ziemi ma określony czas i że kiedyś spotkamy się wszyscy w... życiu wiecznym..., cieszenie się z rzeczy małych, z tego że mam rodzinę, z tego że jesteśmy razem, z tego co tu i teraz, nawet z tego że wokół nas tyle piękna, takiego naturalnego ale i takiego, które możemy sobie stworzyć sami...
Choć tych rozterek w naszym codziennym życiu nie brakuje z pewnością nikomu, to jedno jest pewne, że każdy jakoś próbuje sobie z nimi radzić, w każdej dziedzinie życia inaczej, po swojemu i jak by to nie wyszło to jedno jest pewne...i sprawiedliwe, wszyscy podążamy w tym samym kierunku, w miejsce spoczynku wiecznego, dlatego starajmy się żyć tak, aby została po nas tu na ziemi przede wszystkim pamięć jako ludzi szczęśliwych, ludzi którzy starali się kochać życie mimo wszystko...
Dzisiejszy post nawiązuje z pewnością do Święta, które obchodziliśmy w dniach ostatnich, dni zadumy, wyciszenia i refleksji...,
natomiast następny post będzie w klimatach już zupełnie innych, a oto jego zapowiedź...
Po raz kolejny dziękuję Wam za wytrwałość, wszystkie cudowne komentarze, za to że jesteście, serdecznie Was pozdrawiam, życzę samych dobrych rozterek...i do następnego razu:)))
A pozostając w temacie rozważań, rozmyślań, myślę, że każdy z nas często analizuje jakieś sytuacje, wydarzenia, to co nas otacza, często zastanawiamy się czy wszystko co robimy, decyzje jakie podejmujemy są słuszne, czy można było inaczej, czy tak jest dobrze...?
Mnie często takie natrętne myśli nachodzą, i to w różnych dziedzinach życia, zarówno tych całkiem prywatnych jak i zawodowych, rodzinnych..., np. ciągle mam wyrzuty sumienia co do dzieci, czy dobrze je wychowuję, czy sama jestem dla nich wystarczająco dobrym przykładem życia, czy dbam o nie należycie, czy nie zaniedbuję ich edukacji, czy poświęcam im wystarczająco dużo czasu, czy...czy...czy...można tego mnożyć bez końca. I w efekcie nie wiem czy ten egzamin (dla mnie osobiście chyba najważniejszy w życiu ) zdam dobrze...,to życie pokaże. Dziś staram się nie zwariować, staram się przede wszystkim być sobą, kochać te moje córy bezwarunkowo ( choć czasami łatwo nie jest), a przy tym wszystkim mieć swoje prywatne, takie tylko dla siebie życie, spełniać swoje marzenia, realizować się w innych dziedzinach, nie tylko bycia matką, żoną, córką, powierniczką czyichś problemów... Wydaje mi się, że szczęście innym może dać tylko ten, kto sam jest szczęśliwy, natomiast ktoś kto ciągle narzeka, nie tylko tego szczęścia nie osiągnie, ale i innych skutecznie do siebie zrazi...
Niemniej, w tym wszystkim staram się znaleźć równowagę i rozwiązywać problemy na bieżąco, tam gdzie daję radę to je rozwiązuję, tam gdzie rady nie daję, szukam innych sposobów, zawsze coś się wymyśli:)))
I tak np. sposobem dostarczam swojej młodszej córci witaminki i zdrowe posiłki. Tak normalnie to ona jadłaby tylko chipsy, słodycze, popijała to colą, na obiad byłyby to na okrągło kotlety z ziemniakami, pierogi, kluski, naleśniki itp., a gdzie w tym wszystkim coś wartościowego?, jak mam przejść koło tego obojętnie...? takie niby zwykłe, a jednak istotne rozważania chyba każdej matki...
Tak więc kombinuję i jej ulubione placuszki (które jadłaby codziennie na śniadanie), sporządzam zamiast z mąki pszennej zwykłej to z mąki pszennej ale pełnoziarnistej, a do tego przemycam starte jabłuszko, ( którego w życiu by nie zjadła tak normalnie) i posypuję cukrem pudrem ale trzcinowym,
i tak moja pociecha szczęśliwa, że je ulubione danie, a ja zadowolona, że udało mi się sposobem przemycić to co zdrowe...
Tak jest prawie z każdym posiłkiem i nie tylko..., zwykłe codzienne sprawy, problemy, staram się w ten sam sposób rozwiązywać, a nade wszystko pamiętać o tym, że to jak ja żyję, w dużej mierze przekłada się na ich życie...
Gdzie to wszystko je zaprowadzi, jaką drogę wybiorą w życiu, a jakie miejsce zajmę w tym wszystkim ja, ich matka, to oczywiście pytania na które dziś nikt nie odpowie...może i dobrze, bo po co tak naprawdę wszystko wiedzieć.
Z pewnością chciałabym być zawsze przy nich jak będą tego potrzebowały, chciałabym być na tyle mądra, aby zawsze umieć akceptować ich decyzje, niezależnie od tego czy będą mi się podobały te decyzje czy też nie, a jeśli okażą się być decyzjami złymi to umieć je w tych trudnych chwilach wesprzeć. Bo tak naprawdę, wydaje mi się, że właśnie na tym polega mądre, prawdziwe rodzicielstwo, miłość bezwarunkowa, obecność w chwilach kiedy tego będą potrzebowały one, a nie wtedy kiedy ja będę ich oczekiwać, spełnienie we własnym życiu i pozytywne nastawienie do ...życia właśnie.
To takie moje dylematy, rozterki, ale myślę, że nie jestem w nich odosobniona, myślę, że większość z nas przez to przechodzi i czasami ma po prostu "doła..."
Ale trzeba sobie z tym radzić, każdy z nas musi znaleźć swój własny sposób na walkę z dylematami, na to, aby być po prostu szczęśliwym mimo wszystko...
Ja mam taki sposób, a właściwie sposoby, bo jest ich wiele, przede wszystkim rozwijanie swoich zainteresowań, czytanie bez umiaru, przebywanie wśród ludzi pozytywnych, głęboka wiara..., dla mnie osobiście bardzo istotna sprawa, bez której z pewnością sensu życia bym nie odnalazła, bo to dzięki niej wiem że życie tu na ziemi ma określony czas i że kiedyś spotkamy się wszyscy w... życiu wiecznym..., cieszenie się z rzeczy małych, z tego że mam rodzinę, z tego że jesteśmy razem, z tego co tu i teraz, nawet z tego że wokół nas tyle piękna, takiego naturalnego ale i takiego, które możemy sobie stworzyć sami...
Choć tych rozterek w naszym codziennym życiu nie brakuje z pewnością nikomu, to jedno jest pewne, że każdy jakoś próbuje sobie z nimi radzić, w każdej dziedzinie życia inaczej, po swojemu i jak by to nie wyszło to jedno jest pewne...i sprawiedliwe, wszyscy podążamy w tym samym kierunku, w miejsce spoczynku wiecznego, dlatego starajmy się żyć tak, aby została po nas tu na ziemi przede wszystkim pamięć jako ludzi szczęśliwych, ludzi którzy starali się kochać życie mimo wszystko...
Dzisiejszy post nawiązuje z pewnością do Święta, które obchodziliśmy w dniach ostatnich, dni zadumy, wyciszenia i refleksji...,
natomiast następny post będzie w klimatach już zupełnie innych, a oto jego zapowiedź...
Po raz kolejny dziękuję Wam za wytrwałość, wszystkie cudowne komentarze, za to że jesteście, serdecznie Was pozdrawiam, życzę samych dobrych rozterek...i do następnego razu:)))
Takie rozterki towarzyszą chyba nam wszystkim. Najpierw myślałam, że gdy syn będzie dorosły to przestanę się martwić:-) Gdzie tam, teraz dopiero się martwię :-))) Najważniejsze tak jak piszesz, zachować równowagę.
OdpowiedzUsuńMój tata mawiał...małe dzieci małe kłopoty, duże dzieci duże kłopoty i coś w tym jest...:)))
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie.
Często w życiu jest bardzo trudno zachować dystans i równowagę. Codzienne troski, zmagania wywołują przygnębienie, ale trzeba pamiętać, że to ma sens, jesteśmy dla innych :))))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Marta
Właśnie o ten dystans i równowagę chodzi...to jest bardzo ważne aby to swoje małe szczęście w życiu osiągnąć:)))
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie.
Życie przeplata wątki radosne, wątki szczęśliwe z tymi smutnymi, tak to już jest, że raz jest z góry, a raz pod nią...A rozterki dnia codziennego, życie-dzieci, wybory powodują, że ..no właśnie, wciąż mamy o czym myśleć,mamy nad czymś się zastanawiać. Ja myślę, że Twoja pociecha powinna być dumna, że ma taką Mamę jak Ty, a Ty powinnaś być dumna, że ma taką córę!! Być zawsze razem, a wszelkie problemy uda się rozwiązać. Czego Wam życzę i serdecznie pozdrawiam!:))
OdpowiedzUsuńDziękuję Moja Droga za te słowa...są prawdziwe i niezwykle miłe:)))
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie.
W życiu musi być coś do załatwienia, zaopiekowania, przypilnowania ... bo jak wszystko już zrobimy, to po nas. Pozamiatane :)
OdpowiedzUsuńMasz rację w 100%:)))
UsuńMiłego dnia.
"...szczęście innym może dać tylko ten, kto sam jest szczęśliwy" te słowa chyba mówią wszystko, w nich ukryta jest cała głebia Agatko. Jestem tego samego zdania. Należy czerpać radość z tego co się robić i cieszyć się z małych chwil, z każdego małego sukcesu :)
OdpowiedzUsuń:))) Zgadzam się ...
UsuńPozdrawiam i miłego dnia Ci życzę.
Będąc nastolatką oglądałam jakiś film, którego jedna scena zapadła mi w pamięć. Rozmawia była żona z aktualną małżonką tego samego mężczyzny: Jak Ty z Nim wytrzymujesz? Przecież on zawsze wyciska pastę od połowy tubki!!!
OdpowiedzUsuńOdpowiada aktualna żona: A cóż to za problem? Kupiłam dwie tubki pasty do zębów. :-)
Zawsze gdy zapętlam się w codzienności i błahostki urastają do problemów przywołuję w głowie tą scenę. I życie jest o wiele prostsze :-)
Dokładnie tak, zawsze trzeba znaleźć jakieś inne rozwiązanie jak już w danej sytuacji czegoś się nie da...
UsuńPozdrawiam serdecznie i dziękuję za odwiedziny.
Ojej te placuszki tak pięknie udekorowane cukrem pudrem świetnie komponują się z jabłkiem...ten obrazek przypomniał mi Święta, które w sumie niedługo nadejdą :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą, że człowiek który sam jest szczęśliwy, zaraża innych szczęściem i pozwala na to by ta pozytywna energia otaczała jego życie jak i bliskich...
Pozdrawiam Cię serdecznie
Kasia
Dokładnie tak, dlatego trzeba starać się znaleźć swoje życiowe szczęście...mimo wszystko:)))
UsuńPozdrawiam Cię ciepło i serdecznie.
Agatko, zgadzam się z Tobą! Życie przynosi nam różne niespodzianki... czasem są to złe chwile, ale i piękne chwile, ale niestety trwają tak krótko...Dlatego trzeba w pełni korzystać z życia i cieszyć się każdą chwilą!
OdpowiedzUsuńPlacuszki wyglądają przepysznie! Jak zwykle piękne, klimatyczne zdjęcia!
słonecznego tygodnia kochana, ściskam cię mocno
Korzystać z życia i cieszyć się chwilą...też tak uważam i tak staram się postępować:)))
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie miłego dnia Ci życzę.
Masz racje z tymi przemyśleniami, tak to w życiu bywa nie ma co się przejmować trzeba iść dalej, a z rodzicielstwem tak jest też mam dwie córcie i mam nadzieje że zawsze będę miała z nimi taki kontakt jak teraz, a przynajmniej chciała bym. Dla mnie ważne jest aby im przekazać wartości życia i cieszenie się codziennością, ponieważ jeśli drobnostki cieszą to człowiek może być naprawdę szczęśliwy. Świeczki są przecudne i zdjęcia z dynia tez.Pozdrawiam Ilona
OdpowiedzUsuńDziękuję :))) Wartości życia są bardzo ważne i myślę, że żyjąc z godnie z nimi przekażemy je swoim dzieciom w sposób naturalny...
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie.
Wiem, nie powinnam tego pisać... ale tak strasznie jest mi smutno...
OdpowiedzUsuńPorozważałam razem z Tobą, zadumałam się... Piękne zdjęcia, piękny tekst...
Wracam do siebie, do swoich myśli - głęboko...
Bardzo jest mi przykro, że jest Ci smutno...nie wiem jak mogłabym Ci pomóc, przynajmniej myślami i modlitwą postaram się Cię wesprzeć w Twoim osobistym smutku...
UsuńDziękuję Moja Droga za Twoje odwiedziny, miłe słowa i pozdrawiam Cie bardzo serdecznie.
Dziękuję...
UsuńŻycie pisze nam swój scenariusz i różnie to się układa, ja też piekłam swoim dzieciom placuszki [ nadal to robię jak wracają do Domu] bo u mamy smakują najlepiej,, a co będzie za tych kilka, kilkanaście lat , jeśli będziesz kochać mądrze , to ta miłość powróci do Ciebie, pozdrawiam ciepło Dusia
OdpowiedzUsuńBardzo chciałabym aby ta miłość do nich była własnie mądra, taka bezwarunkowa i właściwa...staram się i zobaczymy co życie nam przyniesie:)))
UsuńDziękuję za odwiedziny i oczywiście zapraszam częściej.
Widzę,że Ania miała rację, bo prowadzisz interesującego bloga.Piękne jesienne aranżacje. Co do dzieci niejadków to też wiem coś na ten temat, choć moje dziecko już "wyrosło", to też niejednokrotnie musiałam przemycać różne produkty na różne sposoby. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny, miłe słowa i oczywiście zapraszam częściej:)))
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Pięknie i refleksyjnie to wszystko nam opisałaś. Ja też tak mam, że często analizuję dane decyzje czy je dobrze podjęłam czy należało coś zrobić inaczej czy mogłam coś zmienić. Dobrze że poprzez napisanie posta mogłaś dać upust swoim nagromadzonym emocją. Pozdrawiam Cię Moja Droga :))
OdpowiedzUsuńDziękuję Moja Droga...już nie raz przekonałam się, że pisanie pomaga...
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie.
Myślę, że o dzieci martwimy się całe życie bez względu na to ile mają lat... Doskonale rozumiem Twoje rozterki Agatko, ale właśnie to one świadczą o tym,że jesteś świetną mamą...
OdpowiedzUsuńOch, dziękuję, staram się być dobrą mamą, ale to życie pokaże jak to wyszło...
UsuńDziękuję i serdecznie Cię pozdrawiam.
Cudownie i mądrze napisane!!!!
OdpowiedzUsuńściskam Cię bardzo serdecznie:)
Dziękuję i również serdecznie Cię pozdrawiam.
UsuńCzasem gdy tak zacznę roztrząsać, co będzie, jak, kiedy, zaczynam się bać i odganiam te myśli. Wolę żyć tu i teraz. Planować, ale tylko przyjemne rzeczy. Życie zweryfikuje samo. Jedno jest pewne, trzeba cieszyć się tym co się ma, wymagać od siebie jak najwięcej i dbać o swoje życie, by niczego nie żałować. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tym co napisałaś, życie samo weryfikuje wszystkie nasz pomysły, więc starajmy się żyć tu i teraz:)))
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie.
Co siejesz...to zbierasz...
OdpowiedzUsuńTa prosta zasada towarzyszy mi przez całe życie.
Na pewne rzeczy nie mamy wpływu...
Na siebie zawsze...
Pozdrowienia...równie ciepłe jak ciepłe Twoje zdjęcia
Zasada faktycznie prosta, ale jaka prawdziwa...i prawdą jest że największy wpływ mamy na siebie właśnie:)))
UsuńDziękuję za odwiedziny i pozdrawiam serdecznie.
Co jak co, ale placuszki wygladaja zabojczo :-) zjadlabym takie :-)
OdpowiedzUsuńSą smaczne, polecam !!!
UsuńPozdrawiam i miłego dnia:)))
Agatko cudne, cudne, CUDNE zdjęcia! A placuszki pewnie pycha :))) a już tak filozoficznie trochę, czy psychologicznie, to każda emocja, każdy stan jest dla nas dobry. Nawet takie emocje jak smutek, złość, gniew są emocjami DOBRYMI, bo nas o czymś informują, że może trzeba się nad czymś mocniej pochylić, może coś zmienić. Żadnej zatem nie odpychajmy :)))) Buziaki Agatko :****
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję...bardzo:))) Placuszki są pyszne, faktycznie. Co do emocji to tak jak piszesz wszystkie są potrzebne i wszystkie są po coś...
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie.
Agatko, wspaniały tekst, piękny, przemyślany, prosto z serca i przemawiający do serc. Czytając czułam się, jak bym to ja go pisała, dziękuję:) Zdjęcia pełne klimatu, pozdrawiam Cię bardzo serdecznie aga
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa i cieszę się że taks się podobał...i zdjęcia również:)))
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Piękne słowa...
OdpowiedzUsuńPlacuszki wyglądają smakowicie i chyba już wiem co przygotuję na niedzielne śniadanie ;)
Pozdrawiam serdecznie!
Ooo...cieszę się z nowej wizyty i z tego że się podoba:)))
UsuńDziękuję i zapraszam częściej.
Pozdrawiam.
Kochana ja jestem mistrzem analizy i zamartwiania się. Wszystko zawsze muszę rozbierać na części pierwsze, aż się mój mąż ze mnie śmieje, że wiecznie mózg mi paruje;)) Świetny tekst, uwielbiam zaczytywać się w Twoich myślach, refleksjach... Buziaki Kochana:)
OdpowiedzUsuńOj mój mózg też ciągle pracuje, aż się boję że się zagotuje:)))
UsuńDziękuję i pozdrawiam Cię serdecznie.
Pięknie napisane, nic dodać nić ująć:-)
OdpowiedzUsuńA kawusi z tego cudnego czerwonego ekspresu chętnie bym się napiła!
Usciski
Dziękuję Kochana i serdecznie pozdrawiam:))) Na kawusię zapraszam...
UsuńCała prawda! Rodzic zawsze pozostanie rodzicem a dziecko - dzieckiem. Ślicznie u Ciebie. Bardzo klimatyczne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko-D.
Dziękuję bardzo :))) I tak jak piszesz dziecko to dziecko, rodzic to rodzic, tak było, jest i będzie.
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie.