piątek, 30 maja 2014

Pierwsze wrażenie, ciąg dalszy...

Pamiętacie post pt. " Pierwsze wrażenie" tutaj?. Pisałam wtedy o tym jak ogromne znaczenie ma właśnie tzw. "pierwsze wrażenie", w tym przypadku był to hol, wiatrołap, przedpokój, jak by tego nie nazwał, pierwsze pomieszczenie do którego wchodzi się zaraz po wejściu do domu.
Wtedy, zmiany polegały na uporządkowaniu pomieszczenia, wstawieniu szafeczki, oraz dodaniu takich elementów jak kwiaty i świeczki. Wtedy, moim zdaniem były jeszcze za ciemne ściany...tak więc w ostatnich dniach wzięłam się za "robotę", zdarłam, z pomocą męża tapetę i pomalowałam ściany w kolorze jasnej  szarości ( gołębi), tak aby pasował do szafeczki, na której stoją kwiaty i która jest właśnie w kolorze szarym.
Zobaczcie efekt...







Wydaje mi się, że jest lepiej, jaśniej, przestronniej i tak jakoś przyjemniej, co prawda zdjęcia nie oddają do końca efektu naturalnego, ponieważ jest to pomieszczenie małe i bez światła naturalnego, a aparat, którym na razie robię zdjęcia nie ma obiektywu szerokokątnego, który bardzo by się tu przydał. Niemniej w rzeczywistości efekt jest widoczny i zadowalający.
Oczywiście wszelkie  dodatki, które zawsze uzupełniają całość są jak najbardziej wskazane...


i kolejna zmiana (mała metamorfoza) została na razie zakończona, tylko na razie, ponieważ planuję jeszcze małe zmiany przed wejściem do domu, które jest nie mniej ważne niż samo wejście.


A no koniec obiecana fotka dla  Marysi z bloga  tu, który regularnie odwiedzam bo jest masą inspirujących pomysłów. Marysiu, oto  taborecik, pomocnik z motywem mojej ulubionej lawendy.


Pozdrawiam Was serdecznie i zapraszam na następny post, pewnie już w czerwcu,który może będzie dla nas bardziej łaskawy jeśli chodzi o pogodę.

poniedziałek, 26 maja 2014

Uroki ogrodu...

Nareszcie...ostatnio pogoda jest taka iż z przyjemnością spędzamy na powietrzu każdą wolną chwilę, możemy w pełni cieszyć się urokami ogrodu, wszelkiej roślinności, możemy do woli korzystać ze spacerów, jazdy na rowerze, a także...biesiadowania, odpoczywania i urządzania wszelkich rodzinnych i towarzyskich spotkań...
Tak też jest i u mnie, ostatnio mogłam wykorzystać swój ogród do urządzenia małego rodzinnego spotkania z okazji urodzin mojej córci, która w dniu dzisiejszym, w pięknym dniu bo w Dniu Matki kończy 15 lat...


...i z tej okazji został przygotowany stół ogrodowy w altanie...



jak zwykle, starałam się zadbać o każdy szczegół,


zarówno na stole,



jak i w ogrodzie...





Oczywiście nie mogło zabraknąć tortu, który zrobiłam specjalnie dla jubilatki.  Ponieważ bardzo lubi czekoladę i ferrero rocher, to tort również taki był, a  przepis pochodzi ze strony tutaj   i jest naprawdę pyszny, choć dość pracochłonny,...ale czego nie robi się dla najbliższych.



Oby jak najwięcej było takich dni, ciepłych, słonecznych i spędzonych w miłym towarzystwie, nie koniecznie przy jakiejś szczególnej okazji, ale tak po prostu...

poniedziałek, 19 maja 2014

Miłego dnia...



Niedzielne popołudnie...jestem w swoim  ogrodzie, w swoim domu, słyszę śpiew ptaków, odgłosy bawiących się dzieci, czuję zapach gotującej się zupy, siedzę na leżaczku przy altanie z książką w ręku, otulona w cieplutki koc i... rozmyślam...o czym? o życiu, o tym jakie jest, co tak naprawdę jest ważne, co daje nam radość, a co ją odbiera...
Myślę...i odpowiedzi przychodzą same, układają się w jedną spójną całość. Odkąd postępuję zgodnie ze sobą, zgodnie z tym "co mi w duszy gra" jestem szczęśliwa, a szczęśliwi jesteśmy tylko wtedy , gdy robimy to co kochamy, gdy postępujemy zgodnie z naszym powołaniem i przeznaczeniem. Uważam, że każdy z nas, bez wyjątku takie powołanie posiada. Musimy je tylko odnaleźć i za nim podążać. To jest najtrudniejsze, ale jednocześnie i najpiękniejsze zadanie naszego życia. 
Rozmyślając o tym wszystkim, już wiem, że moim powołaniem jest moja rodzina, mój dom, moje miejsce, wiem, że moim powołaniem jest praca, która daje mi satysfakcję, praca do której nie idę z przysłowiową "kulą u nogi", choćby nie wiem jak była dobrze płatna i "dobra" jak to niektórzy mówią. Wszystko w życiu ma swój kres i ma swój początek. Dlatego dziś mogę powiedzieć, że przede wszystkim nie jestem w stanie obejść się bez moich najbliższych, bez ludzi, bez wykonywania tego co kocham, czyli wszystkiego co związane jest z wnętrzami, z ogrodami z ich aranżacją, a nade wszystko bez gotowania...bez tego zapachu w domu, który przywołuje wspomnienia i nadaje prawdziwy klimat każdemu domowi. Dla mnie dom bez kuchni nie jest prawdziwym domem, brakuje mu czegoś...brakuje mu serca. Każdy posiłek to piękna codzienność, to celebrowanie chwili. Tak jak wiele innych rzeczy, gotowanie może być twórcze, może być pasją. Dziś rozumiem, że przygotowywanie posiłku, od etapu planowania, poprzez zakupy i samo jego przygotowywanie to piękny proces, dający szczęście i zadowolenie całej rodzinie...a jeśli jeszcze słyszy się codziennie, już w drzwiach...mamo co tak pięknie pachnie, znowu jakieś pyszności przygotowałaś, już jestem głoooodna, to chyba nie ma większej satysfakcji i radości.
Dlatego w moim domu ciągle pachnie, ciągle coś się robi, pitrasi...no i oczywiście ciągle sprząta, bo jak się gotuje to dom "żyje na całego" ze wszystkimi tego konsekwencjami...
W przepiękny sposób o gotowaniu i o życiu
( o życiu w zgodzie ze sobą) pisze Agnieszka Maciąg w książce "Smak Miłości",


książce pełnej fantastycznych przepisów, jak np. przepisu na ciasteczka owsiane, które już zdążyłam zrobić i są przepyszne,


jak również wielu mądrych zdań, wielu mądrych myśli, z którymi zgadzam się w 100%, jak chociażby to, iż idąc przez życie drogą w zgodzie ze sobą, drogą w której jest czas na wspólne przytulanie, wspólne czytanie czy oglądanie filmów, a nawet gotowanie, czuje się nad soba tzw. anielskie skrzydła i kiedy zamykają się przed nami jedne drzwi, zaraz otwierają się następne, bo pewne jest, że gdy idziemy za głosem serca, jesteśmy wspierani, a wszechświat troszczy się o nas w sposób, którego nie jesteśmy w stanie przewidzieć.
Jest to już druga książka tej autorki, którą mam w swoim książkowym zbiorze, pierwsza to 
"Smak Szczęścia"


Książka ta, to nie tylko piękne przepisy i mądre słowa, ale również piękne zdjęcia i bardzo ładne wydanie...



a ja jak wiecie na punkcie kwiatów, książek mam totalnego "fioła" 






A wracając do tematu gotowania, nie mogę nie dodać  że tak jak we wnętrzach, tak jak w ogrodzie czy  modzie, niezwykle ważna jest dla mnie estetyka, tak więc posiłki, to nie  tylko ich smak i zapach, ale również to jak wyglądają...



Zwykła oliwa z oliwek z dodatkiem czosnku i ulubionych ziół, którą polewam grzanki, wygląda i smakuje inaczej gdy jest w ładnej buteleczce...


...a sam pieczony czosnek, chociażby w towarzystwie rozmarynu ułożony w finezyjny sposób nabiera niepowtarzalnego uroku...


Tak więc życząc Wam Miłego Dnia, myślę, że nie musimy się wstydzić głębokich, często poetyckich doznań, pojawiających się w nas na widok kwiatów, kiełkujących zbożem pól i promiennych gór. Rzucają przecież światło na ukryte piękno, pośród którego przyszło nam żyć...


...i nie musimy się bać, a wręcz mamy obowiązek kroczyć przez życie własną drogą, drogą dającą nam szczęście, nawet gdyby dla innych była to dziwna i niezrozumiała droga...

środa, 14 maja 2014

Ogród cz. I

Letnia biesiada

Choć, tak jak pisałam w poprzednim poście, pogoda cały czas w kratkę, to udało mi  się w międzyczasie złapać chwilę bez deszczu i dokończyć miejsce letnich biesiad...miejsce, które wiosną i latem staje się moją, naszą  oazą spokoju, wytchnienia i miłych rodzinnych i towarzyskich spotkań, często do późnych godzin wieczornych przy  blasku świec...
Tym miejscem jest nasza ogrodowa altana ...



Starałam się stworzyć miejsce jedyne w swoim rodzaju, miejsce w którym biesiadnicy będą  dobrze się czuli i z przyjemnością wspominali spędzone tam chwile.




Nasz kącik stylistycznie pasuje wystrojem do reszty domu i całego otoczenia, dlatego nie zabrakło w nim kwiatów, zarówno w donicach jak i ciętych...,





świec...





oraz cieplutkich kocy, które w chłodne wieczory pozwolą nam dłużej pozostać i cieszyć się tą niepowtarzalną chwilą...



Dopełnieniem są białe muślinowe firaneczki i oczywiście biały obrus, który zaprasza aby postawić na nim potrawy...



Z pewnością przy najbliższej okazji pokażę Wam stół zastawiony, stół z letnimi przysmakami i ubrany w letnie dekoracje...
A tymczasem altana w blasku świec o zmroku...





Już nie mogę się doczekać, kiedy pogoda pozwoli nam na korzystanie z uroków biesiadowania, kiedy posiłki będą spożywane na świeżym powietrzu, kiedy, tak jak pisałam we wcześniejszym poście będzie można przenieść "dom do ogrodu", a do domu przez otwarte drzwi i okna wpuścić zapach lata...

A poniżej małe urywki z tego co dalej dzieje się w moim ogrodzie, z innego miejsca, ale nie mniej urokliwego i ciekawego niż wspomniana altana...



i o tym już wkrótce.
Tymczasem serdecznie Was pozdrawiam i zapraszam na kolejne poczytanie, cytując  złotą myśl na dziś:

"Poczuj się dziś jak aparat fotograficzny,
czekający tylko na to, by uchwycić
piękną chwilę czy też piękny motyw"
  

piątek, 9 maja 2014

Pogoda w kratkę...

Tak, mam wrażenie, że ostatnio pogoda jest w tzw. kratkę, trochę słońca, trochę deszczu, raz ciepło, raz zimno, nie ominęły nas nawet zimni ogrodnicy ( odczuły to moje nowo posadzone roślinki, pieczołowicie dobierane i sadzone z wielką radością w pierwszy dzień weekendu majowego, tylko po to, aby już następnego dnia, po nocy z przymrozkami nadawały się tylko do wyrzucenia...). Niestety, bywa i tak...przytrafiło mi się coś takiego pierwszy raz podczas mojej przygody z ogrodnictwem...No cóż całe życie człowiek się uczy.
Niemniej jednak, ponieważ pogoda nas zbytnio nie rozpieszcza i nie mogę "szaleć na całego" w ogrodzie, choć oczywiście sukcesywnie w nim pracuję i już wkrótce podzielę się pierwszymi efektami, to postanowiłam zaprosić wiosnę do ...domu. I tak, nieważne czy pada czy nie, zakładam kalosze
( oczywiście tylko jak pada)





 i wyruszam na targ, do sklepu ogrodniczego, aby przynieść trochę wiosny do domu...







...w postaci kwiatów (jak zawsze), oraz pierwszych wiosennych warzyw...




pierwsza botwinka, pierwsze ogórki małosolne i szparagi upieczone z szynką parmeńską i skropione oliwą z oliwek tak jak teraz nie smakują nigdy...



Z okna tarasowego, nawet jak pada, podziwiać  można soczystą zieleń...



oraz doniczkowe ziółka..



z których bardzo często przyrządzam pyszną herbatkę...



Aha...mamy też nowego mieszkańca, takiego całkiem nieplanowanego, ale z początkiem wiosny niezwykle sympatycznego gościa i przyznam szczerze, gościa, który  skradł już nasze serca...,



a mowa o kotce  (przybłędzie) nazwanej przez moje córki (po burzliwej dyskusji) Vesper, niezwykle uroczej, psotnej, uwielbiającej pieszczoty i miękkie poduchy, puszystej kuleczce
( na razie wychudzonej, ale z czasem mam nadzieje nadrobimy żywieniowe zaległości).

I tak, choć pogoda zbytnio nas nie rozpieszcza, to możemy porozpieszczać się sami, możliwości jest naprawdę wiele...
Pozdrawiam Was wiosennie i wielu miłych chwil życzę Wam, niezależnie od pogody ...