środa, 16 lipca 2014

Lawendowo i ...urlopowo

Tak, nareszcie nadszedł czas lawendy i oczekiwanego, wymarzonego, do niedawna nieplanowanego urlopu...
Dziś ostatni post przed moim wyjazdem, przed urlopem, dziś już wiem gdzie jadę i wyobraźcie sobie, że to kolejne spełnienie moich marzeń ( zdjęcia zdradzą troszeczkę, gdzie spędzę swój wymarzony urlop).
Mam nadzieję, że tak jak pisałam w poście tu, przywiozę z wakacji nie tylko opaleniznę, niesamowite wrażenia, ale jeszcze nowe nawyki, nowe decyzje, ale i inne nastawienie do życia, a także, może odkryję w sobie nowy potencjał, otwartość  na to co do tej pory było nieznane...
A wracając do lawendy, nie mogę w żaden sposób oprzeć się aby o niej nie napisać i nie umieścić zdjęć (narobiłam ich całe mnóstwo).
Jest to moja ulubiona bylina, uwielbiam ją za zapach, kolor i niesamowity wygląd. Moje uwielbienie do tej rośliny przełożyło się na zastosowanie jej koloru, jako głównego motywu na mojej stronie tutaj,


przejawia się ponadto w codzienności, w domu.
Otacza mnie nie tylko w ogrodzie, ale i w moich wnętrzach. Jej zastosowanie jest u mnie wszechstronne, zarówno w postaci ozdób, bukietów w wazonie, zapachu olejku lawendowego, zapachu suszonej lawendy w szafach, a także jako dodatek i aromat pysznych herbatek...
Nic tylko podziwiać...









 tuż przed zbiorem...




i zaraz po...



Choć nie mam plantacji lawendy tak jak Joanna Posoch, autorka książki "Lawendowe Pole",




 to jestem dumna i szczęśliwa ze swoich zbiorów..., z tego co udało mi się wyhodować u siebie.

Wiele cennych wskazówek i inspiracji uzyskałam dzięki tej książce, na którą trafiłam całkiem przypadkiem, a która urzekła mnie przede wszystkim tytułem, ale także opisem bardzo zbliżonym do tego, co ja swego czasu czułam, a mianowicie:
" Przyszedł w końcu ten dzień. Uświadomiłam sobie, że jeśli nic się w moim życiu nie zmieni, umrę. Zwyczajnie i po prostu. Nie było żadnych wzniosłych idei i genialnych pomysłów. Chodziło mi tylko o przetrwanie..."
I tak, zafascynowana historią kobiety, która zostawiła pracę i postanowiła przenieść się z wielkiego miasta na wieś, zacząć wszystko od początku, nauczyć się czegoś nowego, czegoś całkiem innego niż dotychczas, zostałam jej fanką, ta kobieta dodała mi skrzydeł i pokazała, że wszystko może być po mojej myśli, tylko muszę pomyśleć... a do tego lawenda...roślina, którą po prostu uwielbiam.
Jeśli ktoś chce poznać tę niesamowitą historię,  to zachęcam do przeczytania książki i polecam stronę autorki tu, którą sama regularnie odwiedzam i która jest dla mnie ogromną inspiracją i źródłem wiedzy o lawendzie i nie tylko...





Książka jest ciekawie napisana, z pięknymi zdjęciami oraz całym mnóstwem cennych informacji i wskazówek np., odnośnie ziół, kwiatów, ich upraw, ich wykorzystania. Ja np., korzystając ze wskazówek w niej zawartych, sporządzam różne herbatki z tego co mam w swoim ogrodzie, a także czerpię wiedzę na temat lawendy i jej uprawy.

Tak więc w tej chwili w moim domu jest lawendowo...



Lawendę  zbieram i wykorzystuję na wiele sposobów, układam w   wazonach,  suszę, wkładam w woreczki i umieszczam w szafach,









po prostu upajam się jej pięknem, zapachem i  niesamowitym urokiem.

Tak też się złożyło, że nie zabraknie jej podczas mojego urlopu...,



myślę, że to zdjęcie zdradza gdzie go spędzę..., aż sama w to jeszcze nie wierzę, przecież tak niedawno nie miałam żadnych planów urlopowych...
Pozdrawiam Was serdecznie i zapraszam pourlopowo na relację z tej wymarzonej podróży:)


piątek, 11 lipca 2014

Uruchomienie nowej strony internetowej.


W związku z uruchomieniem mojej strony www.takpoprostuwnetrza.pl, serdecznie zapraszam wszystkich do zapoznania się z ofertą i rozpowszechnienia poniższego baneru.


Strona Internetowa Tak Poprostu Wnętrza


Serdecznie dziękuję i pozdrawiam Wszystkich czytających i odwiedzających.


Pozdrawiam,
Agata M.

czwartek, 10 lipca 2014

Marzenia się spełniają...



...kierując się tą myślą i wieloma innymi, oraz przekonaniem, że życie jest pełne możliwości, tylko trzeba nauczyć się je dostrzegać, dziś mogę powiedzieć, że marzenia się spełniają...
Rok temu, mniej więcej o tej porze nie miałam pojęcia gdzie będę właśnie dziś, co będę robić i czym się zajmować, wiedziałam jedno, muszę dokonać zmian w swoim życiu i to diametralnie. Wiedziałam, że jeśli dłużej będę tkwić w dotychczasowym miejscu pracy, a co gorsze w swoim zawodzie, to stanie się coś złego, coś co spowoduje, że dalsza praca nie będzie miała już najmniejszego sensu, bo najgorsze w życiu, zawodowym oczywiście, jest coś co musisz robić wbrew własnej woli, jeśli każdy kolejny dzień w pracy to kolejny dzień wypalenia, poczucia bezsensu, braku jakiejkolwiek motywacji..., a przecież w pracy spędzamy połowę swojego życia,  jeśli nie więcej, a ponadto przekłada się ona  na nasze całe życie, dlatego postanowiłam coś zmienić, ja tak po prostu musiałam coś zmienić...
Usiadłam i zaczęłam myśleć ( z notatnikiem w ręku i wieloma mądrymi książkami) co takiego mogłabym w życiu robić, co dawałoby mi radość i zadowolenie, satysfakcję, a przede wszystkim dawałoby również zadowolenie innym...i to co ułożyło się w mojej głowie, to co daje mi ogromną radość, postanowiłam przeobrazić w zawód, w pracę.
Co to jest? - spytacie..., nie będę więcej pisać, tylko zapraszam Was na moją stronę tu   
I co o tym sądzicie? 
Choć to dopiero pierwszy etap spełniania marzeń, to myślę i wierzę w to gorąco, że kolejne też uda mi się zrealizować, bo kierując się mottem A. Einsteina zacytowanym na powyższej fotce wszystko w życiu jest możliwe, tylko trzeba odrzucić to co niemożliwe...

niedziela, 6 lipca 2014

O poranku...

w moim ogrodzie...jest pięknie. Magiczne chwile...5:30 budzik, zaraz potem zapach i smak porannej kawy, ciekawa lektura, chwile tylko dla mnie, chwile, których nie umiem się wyrzec, to co, że powiadają iż sen to zdrowie, to co, że powiadają iż sen to najlepszy kosmetyk i zastrzyk na cały dzień. Dla mnie nic nie przebije moich poranków, takich tylko dla mnie, w ciszy i akompaniamencie ptasich trelów. Jak tylko pogoda na to pozwala spędzam te poranki w swoim ogrodzie, w miejscu które codziennie karmi mnie czymś nowym, w miejscu, które jest moim miejscem na ziemi...
Zapraszam Was Moi Drodzy na krótki spacer, na kawkę, na poranek i nie zapomniane chwile w moim ogrodzie...


Zarówno kwiaty  jak i warzywa przeżywają swój najwspanialszy okres, pysznią się kolorami, dojrzałością i niewypowiedzianą wprost urodą...



...róże, zwane królową ogrodu


lawenda, najpiękniejsza i najciekawsza dla mnie roślina zachwycająca wyglądem, kolorem i zapachem (wkrótce post poświęcony tylko jej), tu na zdjęciu widać już pierwsze zbiory dumnie suszące się w altanie, w miejscu ciepłym, zaciemnionym i przewiewnym,


a także maciejka...


pelargonie, które kwitną w taki sposób, że dech zapiera, przynajmniej mój, a ponieważ stoją od strony wschodniej, to o poranku prezentują się wyjątkowo słonecznie i pięknie...


rabaty kwiatowe stworzone dla oka...i motyli,









surfinie i petunie, pięknie witające wszystkich wchodzących do domu... 




i przepiękne funkie (niestety lubiane nie tylko przeze mnie ale też i ślimaki...


Wiaterek, który delikatnie powiewa firaną w altanie, wprowadza mnie w stan błogości i powoduje, że jestem po prostu szczęśliwa już od poranku ( w ciągu dnia, niestety to różnie już bywa)








A jeśli jeszcze uda mi się zjeść śniadanie na powietrzu w towarzystwie kwiatów, owadów słońca i moich własnych wyrobów (dżem  już tegoroczny z truskawek i jagód ), owoców i warzyw zebranych z ogrodu, to czy może być coś piękniejszego niż takie właśnie poranki, dla mnie o wiele bardziej wartościowe niż kolejne godziny snu...


A czy Wy macie swoje małe rytuały o poranku?, takie coś co może nie jest i rozsądne, ale tak przyjemne, piękne i miłe, że ten rozsądek przebija ( tak jak w moim przypadku sen..., bo ja naprawdę śpię mało, wieczorami, a czasami to już późną nocą kładę się spać, i tak wcześnie wstaję...), ale jak tu spać, jak tyle rzeczy jest do zrobienia i tyle pięknych chwil nie do przegapienia...
Miłego dnia Wam życzę Moi Mili i kolejnych pięknych poranków:)


środa, 2 lipca 2014

Planowanie urlopu...

Myślę, że większość z Was Moi Drodzy ma urlop już zaplanowany...
Jedni szykują wojaże krajowe, inni zagraniczne, jeszcze inni zostają w domu, odwiedzją rodzinę, działki, są z pewnością i tacy, którzy urlop przeznaczają na nadrobienie zaległości domowych, wszelkie remonty, generalne sprzątanie itp., znajdą się i tacy co po prostu chcą posiedzieć w ciszy domowego ogniska, tak po prostu, zwyczajnie, bez pośpiechu i bez takiego..."znowu coś muszę".
Niemniej jednak, jak by nie było, urlop to piękny czas, czas na który czeka każdy bez wyjątku i dorosły i dziecko, ponieważ jest to czas dla nas, czas który mamy nadzieję spędzić inaczej niż zwykle..., czas, który pozwoli nam przywieźć z urlopu nie tylko opaleniznę (miejmy nadzieję), ale i nowe decyzje, inne nastawienie do życia, nowe nawyki. Na wakacjach mamy więcej uważności, czasu i cierpliwości dla innych, czujemy pozytywne emocje, mamy szersze horyzonty myślowe, często zaczynamy postrzegać w sobie potencjał, o którym dotąd nie mieliśmy pojęcia.
Podróże wyrywają nas z rutyny, zyskujemy dystans, widzimy życie inaczej, często zyskujemy uważność na siebie....
Ja również, co roku ten czas miałam zaplanowany, zorganizowany, zarówno co do wyjazdów jak i organizacji czasu dla dzieci. W tym roku jest jednak inaczej...choć wiem, że już wkrótce, bo za dwa tygodnie urlop mamy, to zupełnie nie wiemy jak go spędzimy...jedno jest pewne, nie w domu (choć to los z pewnością zadecyduje), i wiecie co ?,  to jest naprawdę fajne, takie zupełne inne niż dotychczas, takie poddanie się temu co będzie, nic na siłę, nic na czas, nic według planu...może tak właśnie będzie najlepiej. Może zdecydujemy się na coś (ciekawe na co), dzień przed wyjazdem, może ktoś, coś, jakoś zaproponuje, może gdzieś, przez przypadek coś usłyszymy, może tak po prostu jakoś wyjdzie..., no cóż zobaczymy. Ostatnio, zauważyłam, że jeśli poddaję się temu co daje los
( tak prawdziwie), to okazuje się, że jest to dla mnie (dla nas) najlepsze. Oczywiście, nie siedzę i nie czekam na to...robię, po kolei to co mam do zrobienia na dany moment, ale bez planowania, bez nerwów i takiego czegoś, że muszę, że już, bo jak tego nie zrobię to co to będzie i okazuje się, że jak czegoś nie zrobiłam , to nic się nie stało, a wręcz wyszło na dobre...
Od jakiegoś już czasu, tak po prostu, bez planu kompletuję sobie ekwipunek na wyjazd, spontanicznie, bo naprawdę nie wiem gdzie mnie los poniesie...
Jak to wszystko zebrałam do tzw. "kupy" to zobaczcie co wyszło...,


oczywiście nie mogło zabraknąć książek (ich lista do przeczytania jest tak długa, że z pewnością urlop to za mało),


 muszą być obowiązkowo wszelkie czasopisma, i te o wnętrzach i te o modzie, o ogrodach, ale i takie z pogranicza psychologii ( np. "Sens"),


 wygodnych butów - moje ukochane conwersy z edycji limitowanej - zakupione bez planu w roku ubiegłym, 


espadryle też kupione w roku ubiegłym w Zarze na wyprzedaży, za całe 29 zł.,


 i sandałki, które urzekły mnie swoją delikatnością i...tym, że niby na płaskim (tzn. wygodne), to jednak niezupełnie...



Znalazł się kapelusz, zakupiony spontanicznie, chyba w Carry,  tylko dlatego, że tak po prostu urzekła mnie ta kokarda...,


koszyk, zakupiony  tu. Kupiłam go, ponieważ bardzo spodobało mi się to  wiązanie na górze, nietypowe dla koszyków, a jednocześnie bardzo ciekawe rozwiąznie ( bo np. nie nasypie się tam piachu...)



Jest i garderoba, którą ostatnio nabyłam, spodenki, niby spódniczka i koszula, uwielbiam takie luźne, przewiewne, niezobowiązujące ubrania, a do tego w kolorze blue, który ostatnio mnie zauroczył, 


do tego fantastyczna narzuta owersizowa  w tym samym kolorze...,


 apaszka i oczywiście bransoletki, oraz perfumy, uzupełnienie całości,



 no tak i okulary przeciwsłoneczne, mój letni przyjaciel zawsze i wszędzie, nawet na rowerze w pochmurne dni (ponieważ małe muszki i meszki upodobały sobie moje oczy i skutecznie odbierają mi przyjemność jazdy na rowerze).


Yhm...znalzł się i strój kąpielowy ( a wiadomo może się przyda...?).





Zamówiona została sukienka (ha, ha też blue) tu, która wygląda tak...


i świetnie uzupełni moją letnią garderobę.
Lakier do paznkoci (obowiązkowo), 


krem do opalania, liczę na to, że niezależnie od tego gdzie w końcu wyląduję, to się przyda...
A i oczywiście aparat fotograficzny, bez którego już prawie nigdzie nie wyruszam.


No i jestem ciekawa, gdzie mnie to wszystko zaprowadzi, z pewnością podzielę się z Wami już faktami, relacją z podróży...
Liczę na to, że z wakacji przywiozę nowe nawyki, zyskam dystans , oderwę się od codzienności, z dala od domu otworzę głowę na nowe...
A Wy Moi Drodzy, macie plany wakacyjne, urlopowe?, czy może tak jak ja nic nie wiecie, poddajecie się temu co przyniesie los...
Tymczasem pozdrawiam Was serdecznie, dziekuję za wszystkie miłe słowa pozostawione w komentarzach i zapraszam jak zwykle, już wkrótce:).