poniedziałek, 28 kwietnia 2014

"Perełki"

Takimi perełkami są dla mnie tzw.  "rzeczy z duszą", rzeczy wyszperane na strychu u babci, na targach staroci, często zwerbowane już prawie ze śmietnika, z second handu. Lubię, gdy każdy przedmiot, każda rzecz jest obdarzona "swego radzaju osobowością". 
Nie mam nic przeciwko nowoczesności, kojarzącej się z minimalizmem, prostotą i przestrzenią zmierzającej do ograniczenia mebli, dodatków i dekoracji. Nawet bardzo mi się to podoba. Jednak, biorąc pod uwagę moje odczucia ,  przestrzeń w której się znajduję musi być ciepła, domowa, ubrana w dodatki, przedmioty i dekoracje. Taka przestrzeń daje mi poczucie spokoju, bezpieczeństwa i atmosfery domowej, ja po prostu czuję się w takich miejscach najlepiej...
Nie wszystko musi być w perfekcyjnym stanie, lubię gdy widać upływ czasu, historię przedmiotu. Staram się znaleźć piękno tam, gdzie z pozoru go nie ma.
Z tąd w moim domu znalazło się już trochę takich przedmiotów. Np. stary taboret, który był przeznaczony na wywiezienie do śmietnika. Stał, wśród innych rzeczy o takim samym przeznaczeniu i sama nie wiem czym mnie urzekł, ale przytachałam go do domu i oddałam w ręce zaprzyjaźnionej "artystki", która nadała mu drugie życie i od kilku już lat gości w moim domu zarówno jako stolik kawowy, stolik do dekoracji (często stawiam na nim wazonik - z second handu z lawendą z mojego ogrodu), czy po prostu taboret, gdy goszczę w swoim domu większą ilość osób...


Mam też takie krzesło, pięknie przerobione metodą decoupage, które znalazłam w warsztacie u tej samej artystki, która "przerabiała" taboret. Krzesło ma piekną formę, ale było baaardzo zniszczone, a teraz już od kilku lat służy mojej strszej córci jako krzesełko przy biurku, albo "niby stoliczek" (był to dla niej prezent urodzinowy)


Piękne, prawda?

Poza tym są w moim domu rzeczy wyszperane w second handach, jak np. piękne obrazki  - gobeliny oprawione drewnem,





obrazki przedstawiające cztery pory roku...


świetnie uzupełniające przestrzeń na ścianie w dużym holu, gdzie znajdują się szafy i jest wejście z dworu...

rózne przedmioty ( figurki dekoracyjne)...


a także piękna lampka i stary zegar z masy solnej, już bez wskazówek, bo były tak pogięte, że nie udało się ich uratować.



Są też przedmioty wyszperane na strychu u babci...


kołowrotek, stary wazon, miedziany pomocnik,


stara szafka, w której moja babcia przechowywała leki ( była biała i bardzo obdrapana), a po odnowieniu służy mi zazwyczaj do przechowywania świeczek i różnych drobnych rzeczy do ogrodu),



stare kosze wiklinowe plecione przez babcię mojego męża. Świetnie nadają się jako donice do kwiatów, przchowuję w nich również koce, a także orzechy


Mam również piękny stary gliniany garnek, który służy mi zazwyczaj jako donica, albo wazon na polne, lub "wiejskie" kwiaty...


Jestem również szczęśliwą posiadaczką oryginalnego dzbana (wyszperanego na targu staroci), który jest ozdobą samą w sobie, a w towarzystwie np. hortensji ogrodowych zachwyca jeszcze bardziej...



Wśród "moich perełek" nie brakuje takich rzeczy jak np. torebki... i biżuteria ( tu zaprezentowałam tylko część, ale mam ich znacznie więcej),


a także dobrej jakości ubrania i np. obrusy, różne serwetki itp., których nie będę prezentować teraz, ale z pewnością pojawią się jeszcze w nie jednym poście...
Co tu dużo mówić...dla mnie kwiaty, "graty" i "szmaty" tworzą niepowtarzalną atmosferę, nadają klimat i wprowadzają swoisty styl, jedyny w sowim rodzaju.
Dla mnie te wszystkie rzeczy są niezwykłe, mają swoją historię, swoją osobowość. I choć nie wszystkie są w perfekcyjnym stanie, to mają inną zaletę, są po prostu piękne, niepowtarzalne, pozwalają eksperymentować, nadawać im nowe znaczenie...

piątek, 25 kwietnia 2014

Żółty...

Kolor żółty to kolor radości, słoneczny, kolor nauki, intelektu i optymizmu.
A jak jest z tym kolorem we wnętrzach?
Tak więc jest to kolor który rozjaśni i rozweseli ciemne pomieszczenie, dlatego jego odmiany sprawdzają się we wnętrzach skierowanych na północ i wschód, a jasne pomieszczenia uczyni jeszcze bardziej pogodnymi. Jest to kolor, który jest barwą słońca i piasku, a więc przywołuje dobre wspomnienia, optymizm i radość. Odsuwa zmęczenie, delikatnie pobudza. 
Mimo wielu zalet tego koloru, wiele osób wzbrania się przed nim we wnętrzach z obawy, że je zdominuje i z czasem zacznie przeszkadzać. Niesłusznie, myślę, że warto zaryzykować...
Ja, choć jestem zwolenniczką kolorów jasnych we wnętrzach, wszelkiej natury, drewna, kamieni i roślin, ( i w takich tonach jest mój cały dom), to pokoje sypialniane są właśnie w żywych kolorach (wcześniej pisałam o sypialni, która jest w kolorze niebieskim), dziś napiszę o pokoju mojej młodszej córci - Amelki, o pokoju właśnie w kolorze żółtym.


Pokój jest od strony wschodu i naprawdę jest niezwykle słoneczny, wesoły i bardzo pasuje do usposobienia mojej młodszej latorośli - niezwykle żywiołowej.
Jak to zwykle bywa pokój dziecka można szybko zabałaganić, przy ilości zabawek i różnych gadżetów, jakie "dzisiejsze" dzieci posiadają, naprawdę nie jest to trudne. Tak było i w naszym przypadku, zobaczcie jak wyglądał pokoik przed małą metamorfozą...



i już po ...







Aby coś zmienić, ale nie radykalnie (pokój wymagał jakiejś małej przeróbki), przestawiliśmy mebelki, kolor postanowiliśmy zostawić...








ozdobiliśmy ścianę naklejkami, nowe firaneczki, narzuta i poduszki, wszystko skomponowane kolorystycznie, 



oczywiście porządek wśród zabawek ( nie wiem czy uwierzycie, ale uzbierało się ze dwa duże worki, w których były rzeczy do oddania, a część do wyrzucenia), detale w postaci koszy na zabawki, świeczki, i inne małe, ale jak ważne rzeczy, chociażby ładnie poukładane książki, dekoracja w wazonie (tu jeszcze świąteczna),






...i wyszło naprawdę fajnie. Tak więc, po raz kolejny widać, że nie trzeba wiele, aby efekt osiągnąć. A na żółty warto się skusić, bo w pokoju dziecka prezentuje się świetnie.
A docelowo, ponieważ obie moje córy wkrótce zmienią "status szkolny" i  młodsza będzie pierwszoklasistą, a starsza pierwszoklasistą, ale w Liceum, mam w planach zadziałać w ich pokojach znacznie bardziej i jak na razie będzie to szło w kierunku takim...




u młodszej, a u starszej chyba tak...


źródło: grafika google

no i jednak biel...
Niemniej polecam żółty i nie należy się go bać, bo działa pozytywnie na osoby się w nim znajdujące, bo daje dużo radości i miłego wrażenia i wcale nie musi przytłaczać, co widać (mam nadzieję) na powyższych zdjęciach.

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Celebrowanie chwili...

 Chwil, które mogę celebrować jest  w moim życiu  naprawdę niewiele, choć bardzo się staram i cały czas nad tym pracuję, tym bardziej je po prostu uwielbiam i szanuję. Lubię, gdy czas płynie niespiesznie, toczy się swoim tempem, gdy wszystko ma swój czas i swoje miejsce. Taki dzień jak dzisiejszy to dar, to radość i szczęście. Zazwyczaj ciągle coś muszę, ciągle gdzieś biegnę, wszystko na czas, na ostatni guzik, i jeszcze to i jeszcze tamto, tak bez przerwy.
A dziś..., dziś jest inaczej, powoli, pięknie i wreszcie nic nie muszę, nie biegnę, nie spieszę się, zbieram siły na nowe...
Przyglądałam się dziś ślimakowi, jego powolnym ruchom, jakie to niesamowite, jemu nic do szczęścia nie potrzebne, ma przy sobie swój dom, pożywienie wokół, nie spieszy się, wygląda że celebruje każdą chwilę. To jest piękne...to natura, tak być powinno. 



A my, ludzie żyjemy w świecie pełnym zobowiązań, zadań, obowiązków, musimy nadążyć, tylko za czym, do czego nas to doprowadzi...?
Dziś mój dzień wygląda inaczej, nie przeszkadza mi nic, nawet bałagan (rozmemłane łóżko po porannej "sesji filmowej")


ważne że jesteśmy razem, że jest rodzina, że mamy czas dla siebie...,
dziś miałam czas na niespieszne użycie kosmetyków (zazwyczaj robię to w pośpiechu, z przyzwyczajenia) i dokończenie książki, którą zaczęłam  jeszcze zimą, ale nie miałam kiedy jej skończyć, bo było coś innego do przeczytania, do zrobienia...


na powolne wypicie kawy i zjedzenie świątecznego ciasta w akompaniamencie ciszy, śpiewu ptaków, słońca i zieleni, która wręcz eksploduje po ostatnich deszczach i ciepłych nocach...



zarówno wśród roślin ozdobnych,





jak i w moim małym ogródku warzywnym (jest już szczypior, pietruszka, rukola, liście pora i widać owoce borówki i młode listki malin)


Niczym nie da się zastąpić prawdziwego uśmiechu na twarzy dziecka,


jego radości z rzeczy zwykłych...


...oto małe migawki tego jak minął nam dzień, dzień w którym udało nam się celebrować chwilę...uchwycić jej piękno, nie spieszyć się, odpocząć po przedświątecznym i świątecznym natłoku spraw, po których zostało wspomnienie w postaci palmy, ozdób świątecznych i zdjęć ze świątecznego stołu, oraz przejedzonych brzuszków...



A na koniec obiecane fotki z prezentacją płaszczyka, takie spontaniczne, takie po prostu, tak jak dzisiejszy dzień...



Żegnając się dziś z Wami zacytuję kolejną złotą myśl pasującą do dzisiejszych moich rozważań...

"Pragnę dziś poczuć się jak pyłek kwiatowy,
który daje się ponieść wiatrowi lub pszczole tam,
gdzie może zaowocować".


sobota, 19 kwietnia 2014

Wesołych Świąt...

W dniu dzisiejszym chciałam wszystkim moim czytelnikom, zarówno tym którzy zostawiają bardzo miłe komentarze (dziękuję Wam serdecznie), jak również tym którzy są  "moimi cichymi podczytywaczami" życzyć Zdrowych,  Szczęśliwych, Pogodnych i Rodzinnych  Świąt. 
Oby w te dni zagościł spokój, radość i aby przy rodzinnym stole panowała świąteczna atmosfera, a stól był nie tylko pięknie przybrany, ale też pachniał i uginał się pod świątecznym jadłem ...
A teraz zapraszam Was świątecznie do siebie na króciutką wizytę i świąteczną babkę, aby poczuć tę wyjątkową niepowtarzalną świąteczną atmosferę jaka u mnie i nie tylko u mnie, ale chyba u wszystkich panuje ...


U mnie pachnie ciastem...i kwiatami


...kwiaty, nieodzowny symbol w moim domu





Koszyczek Wielkanocny - Święconka, bez której nie ma Wielkanocnego Śniadania


i kóliczek, baranek symbole tych Świąt



Nawet nie wiem jak to się stało, ale wyszło, że jednak będzie żółto, radośnie i wesoło, jednak ten kolor najbardziej kojarzy się ze Świętami i choć rozważałam szary to jednak jest jak jest...
Tak więc u mnie już świątecznie, choć cały czas jeszcze coś...jeszcze taki świąteczny rozgardiasz i harmider, czasami chaos, czasami pośpiech, ale to już ostatnie podrygi w kuchni, potem stół, strój... i zasiadamy do stołu... Tak więc smacznego i jeszcze raz wszystkiego wszystkiego dobrego.